Witajcie
Znów deszczowo.
Lało od 4 rano jak z cebra.
Teraz pada umiarkowanie, ale bez przerwy.
O wyjściu do ogrodu nie ma mowy.
Wszystko gnije na potęgę.
Wiśnie, truskawki i maliny spisane już na straty, pomidory pomimo oprysków też mają już zarazę.
Ogórki po prostu znikły, mimo iż szykowały się przed deszczami do kwitnięcia.
Nie pamiętam takiego deszczowego roku jak długo żyję.
Tylko w dzieciństwie był taki rok gdzie padało przez całe wakacje, ale i wtedy były przerwy na obeschnięcie.
Teraz non stop pada - był tylko jeden dzień przerwy a raczej kilka godzin i znów to samo.
Czy to się nigdy nie skończy ????????
Evluk - to był jedyny miły moment od bardzo długiego już ponurego czasu.
Ewuniu - tak, była pyszna i jeszcze na dzisiaj trochę zostało.
Lawendy nie kupiłam i chyba nie kupię, bo szkoda mi pieniędzy na coś co u nas i tak nie rośnie.
Czytałam twój wątek i to co o niej pisałaś.
Ja na szczęście mieszkam na górce, więc mnie nie zaleje, ale i tak woda stoi w ogródku już nad kostkami.
Parno i duszno, że nie ma czym oddychać. Makabra.
Anulko - no właśnie.
Człowiek wkłada całe serce w to co robi a potem nic z tego nie ma.
Ale to i tak nic w porównaniu z rolnikami, którzy wzięli kredyty na zakup materiału siewnego czy roślinnego a teraz cała ich praca poszła na marne - tylko im współczuć.
A co dopiero Ci, którym woda zabrała całe mienie.
Przy nich moje straty to pestka.
Abeille - lilia pachnie aż głowa boli jak się dłużej siedzi w zasięgu jej zapachu.
A do tego jeszcze róże i surfinie - można głowę stracić.
Oby twoje słowa Wiesiu sprawdziły się jak najszybciej, bo może się to skończyć wielkimi stratami.
Liliowce powsadzałam do foliowych woreczków to może rozkwitną i nie zgniją - zobaczymy.
Podmuchaj w naszą stronę to może słoneczko prędzej do nas zawita.
An-ka - miło, że wpadłaś.
Ja nie piekę bo bym się nie uniosła.
Ale i tak coś ciągle podjadam, ze stresu, że moja praca idzie na marne.
Gorset to i mnie by się już przydał.
Miło, że wpadliście.
Chociaż tyle radości w te nieprzyjemne dni.
Pozdrawiam i zapraszam.
