Dziękuje, tak się obawiałam. Dwa dni temu oberwałam jednego ciemniejsze pomidorka ale myślałam ze może to jakiś objaw spalenia słońcem bo pomidory stoją na niezadaszonym baaardzo słonecznym balkonie. Ale dziś obejrzałam roślinki i taka lipa. Zwykle jestem z ekologów- na jakieś mszyce itd opryski z cebuli w poprzednich latach i póki co dawało radę. Z ZZ nie miałam jeszcze do czynienia. Ale myśle ze z ZZ nie pójdzie tak łatwo wiec mogę zostać pryskaczem ;)
Inna sprawa ze wcześniej hodowałam pomidorki na wysokim 10 pietrze w środku miasta to tam może ZZ nie dolatywala ;) Teraz pierwszy sezon na lokacji bardziej na obrzeżach miasta i blizej ziemi to inne wyzwania

Myśle ze tego krzaczka sie pozbędę, nie chciałabym żeby mi zaraził drugiego pomidorka.
Czym sugerujecie popryskac tego bez objawów? Miedzian? Czy coś bardziej „ostrego”?
Na balkonie z jadalnych rzeczy mam jeszcze rzodkiewki, cebulki, borowki amerykańskie tarasowe, poziomki- czy im ZZ zagraża?
Dziękuje uprzejmie za wszystkie rady!
Edit: i jeśli możecie poradzić jak takimoorysk przeliczyć na 1 doniczkę to będę wdzieczna. Zwykle w instrukcjach są ilości na hektary
