Oczywiście, jak tylko wyszłam, postanowiłam iśc drogą mniej uczęszczaną, zatem mijając śmietnik, hm. Patrzę a tam stoi- piękna, nowa, paleta! Udało mi się ją umieścić dolną cześcią na wózku, a resztę oprzeć na plecach, i tak powoli ją wiozłam. Było dobrze. Jak minęłam przejścia dla pieszych, w kilka sekund się ściemniło i lunęło. Lało, lało w połowie drogi przemokła mi kurtka całkiem, ale trodno- nie było odwrotu. Dowiozłam ją, i wtedy deszczyk się skończył i wyjrzało słońce. Ale paleta jest już w chatce. Moze trafi się druga, to wtedy będzie szansa na mały taras zamiast schodka z betonu.
A teraz po co w ogóle dziś szłam na działkę.
Zrobiłam fotki, zainspirowana pytaniem Oranii o "okna ogrodu".
Oto jak to wygląda po kolei widoczki:
Wschód:

Południowy-wschód:

Południe nad altaną:

Południe:

Zachód: (widok na dęby)

Północ:

No, a teraz - jak to wszystko się zazieleni, to prawie nie widzę nieba...




