Dzięki za pociechę 
 
 
Mszycą bym się nie przejęła, ale jak zobaczyłam wszystkie wierzchołki pędów czarne i uschnięte na niektórych różach to niedobrze mi się zrobiło  
 
 
Pani w ogrodniczym mówiła, że za późno się zabrałam za walkę bo powinnam pryskać na początku maja, że objawy te wystąpiły natychmiastowo (byłam na działce w sobotę i róże wydawały się ok, a w środę już były zwiędłe wierzchołki pędów). Rozumiem, że już ostatecznie nie pozbędę się tego cholerstwa i w przyszłym sezonie ledwo wyjdą z ziemi będę musiała uzbroić się w oprysk?!  
 
 
Dodam, że one i tak są bardzo malutkie. Późno zaczęły startować, największe Louise Odier i New Dawn miały ok. 40-50 cm, a większość Edenki, chippendale, Leonardo itp. mają ledwie ok. 20-30 cm. Boję się czy takie maluchy zaatakowane już z trzech stron przeżyją  
 
  
  A tak chciałam zobaczyć jakieś kwiaty w tym sezonie  
