Izo, Geniu, wczoraj po południu korzystając z przepysznej pogody posadziłam róże. To pierwsze moje ogrodnicze działania w tym roku, a więc sezon 2010 uważam za otwarty. Pogoda była cudowna. Pracowałam w ogródku w lekkim swetrze i w słońcu było mi nawet zbyt gorąco. Wiatr, choć delikatny, jest jeszcze trochę chłodny i lepiej być ostrożnym. Dziś też jest pięknie, ale poranki są nadal zimne.
Tamaryszku, Grażynko, zrobiłam chyba głupotę, bo zorientowałam się wczoraj, że do siania kobei zastosowałam ziemię z nawozami i teraz się martwię czy nasiona mimo to wzejdą. Nie pozostaje nic tylko czekać.
Ewo, Jacku, trochę trudna taka nauka, gdy nie można zobaczyć żadnego przykładu, ale dobrze to Ewo wyjaśniłaś i wyobrażam sobie, że być może niektóre gatunki moich hebe są dobrym przykładem krzewinki, bo one mają dolną część łodygi zdrewniałą, a górną zieloną. Na zdjęciach zielone hebe, które doskonale zniosło zimę bez zadnego zabezpieczania, ale drugie, to o złotym kolorze ma wiele gałązek martwych, które trzeba poobcinać, ale tak jak piszesz Ewo, one lubią te zabiegi i potem są jeszcze piękniejsze.
Goryczko cieszę się awansem z tych zdjęć opatrzonych nazwami. Mój przypadek dyletanctwa nie jest taki odosobniony, jest tu więcej podobnych do mnie osób. Wychowani wśród betonów wielkich miast nie mamy zbyt wielu okazji pochylenia się nad stokrotką. Ta nieznajomość rzeczy nawet nie była dla mnie specjalnie dokuczliwa w dniu codziennym. W kwiaciarniach zawsze były takie same kwiaty i te były mi znajome. Ta wiedza może i byłaby wystarczająca, gdyby nie książki. To literatura sprawiała, że drażniła mnie nieznajomość tej dziedziny. Gdy autor sięga po świat roślin, aby przedstawić scenerię, czy jej atmosferę, nie wystarcza nawet najbujniejsza wyobrażnia, jeśli nie wie się jak wygląda tuberoza , ani nie zna się jej zapachu.