Smaki dzieciństwa
A ja wspominam domowe masło (sam miałem okazję robić), twaróg- po prostu niebo w gębie, mleko prosto od krowy ze świeżutkim chlebem (pycha), chleb z wodą i cukrem - też był, zacierki na mleku, babcine placki ziemniaczane (do tej pory najlepsze jakie jadłem), jakieś placki kartoflane, smażone na patelni (nie znam nazwy) i przypominam sobie jeszcze, taką konserwę własnej roboty, przechowywaną w słoiku, ale to było dobre, tak jak smalec, pachnący, niezdrowy, ale smaczny, że niebo w gębie :):)
cattleya pisze:Giza dawaj przepis
Kostki makowe w łodzi miały postać tabliczki z czterema albo szescioma kostkami. To był mak z karmelem.
?
Przepis, proszę: wymoczone ciutke sliwki podgotować, dodac ugotowany makaron / np.wstążki/ zaprawić smietaną z mąką i ewentualnie odrobina masła. Ale kiedyś to miało inny smak, teraz to taki sobieelwirka pisze:Z kupowanych to jeszcze Kawusie likierowe z kartonowego pudełka z murzynkiem , lizaki -kogutki...
Kawusie były fantastyczne, a ja o nich zapomniałam Koguciki, mniam
- ElzbietaaG
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2902
- Od: 16 sie 2008, o 14:57
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: okolice Elbąga
Ja także pamiętam ten chleb z cukrem...latem chlebek ze smalczykiem domowej roboty i do tego ogórek małosolny.Albo ogórek świeży , obrany ze skórki maczany w cukiernicy - pychota !
Ziemniaki wybierane z parnika też pamiętam i smak i zapach domowego chleba u mojej babci na wsi.Raz tylko byłam jako 4-letnie dziecko u dziadków na Wileńszczyźnie i pamiętam smak brukwi, którą dziadek kroił nam wnukom na cienkie plasterki a my wygryzaliśmy różne kształty i figury.Moje dzieci robiły to samo z suchych wafli.
Ziemniaki wybierane z parnika też pamiętam i smak i zapach domowego chleba u mojej babci na wsi.Raz tylko byłam jako 4-letnie dziecko u dziadków na Wileńszczyźnie i pamiętam smak brukwi, którą dziadek kroił nam wnukom na cienkie plasterki a my wygryzaliśmy różne kształty i figury.Moje dzieci robiły to samo z suchych wafli.
- izabelita
- 50p
- Posty: 74
- Od: 7 lis 2008, o 10:17
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Górny Śląsk
Wracając do szyszek: u nas robiło się je na bazie roztopionych toffików albo irysów z dodatkiem mleka i masła.
Ostatnio chciałam moim malcom je zrobić i o ile ryż preparowany można łatwo dostać to nigdzie nie znalazłam toffików ani irysów.
Natomiast skarmelizowany cukier wlewaliśmy na odwrotną stronę pokrywek do garnków i wkładaliśmy patyczek (obowiązkowo każdy je zbierał z lizaków). Jak stężało karmelowy lizak gotowy
A pamiętacie wodzionkę? To było jedyne co mój ojciec umiał ugotować jak przyszło mu nam dzieciakom zrobić coś do jedzenia. Wiem że prawidłowo to głównie woda, sól, czosnek z pokrojonym czerstwym chlebem ale tato nam robił na kostkach bulionowych. A drugie danie to były ziemniaki pokrojone w cienkie plasterki i usmażone na smalcu. Dla mnie pychota
Ostatnio chciałam moim malcom je zrobić i o ile ryż preparowany można łatwo dostać to nigdzie nie znalazłam toffików ani irysów.
Natomiast skarmelizowany cukier wlewaliśmy na odwrotną stronę pokrywek do garnków i wkładaliśmy patyczek (obowiązkowo każdy je zbierał z lizaków). Jak stężało karmelowy lizak gotowy
A pamiętacie wodzionkę? To było jedyne co mój ojciec umiał ugotować jak przyszło mu nam dzieciakom zrobić coś do jedzenia. Wiem że prawidłowo to głównie woda, sól, czosnek z pokrojonym czerstwym chlebem ale tato nam robił na kostkach bulionowych. A drugie danie to były ziemniaki pokrojone w cienkie plasterki i usmażone na smalcu. Dla mnie pychota
pozdrawiam,
Iza
Iza
- bishop
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5191
- Od: 4 cze 2008, o 22:54
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: ze wsi/prawie środek Polski
- Kontakt:
Te ziemniaki smażone do tej pory robię. Zaraziłem calą rodzinę, choć u mnie ciężko o potrawę, którą lubiliby wszyscy troje
Pozdrawiam - Krzysiek
Mój czasopożeracz
Mój czasopożeracz
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3675
- Od: 16 lis 2008, o 17:19
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Małopolska
- Kontakt:
A ja pamiętam z dzieciństwa przede wszystkim robione przez babcię masełko,pyszną
( cholernie niezdrową, ale wartą co najmniej cholesterolu ) śmietanę, twaróg, żółty ser, który babcia "wyrabiała" z białego i inne specjały- wszystko domowej roboty z własnego gospodarstwa.....
Pamiętam poranki pachnące kakaem, drożdżowym ciastem wybornym!!!!! lub ewentualnie chlebkiem pieczonym, przepysznym, do którego szło: czerstwy chleb (taki najlepiej się przypieka), śmietana kwaśna, tłuszcz typu masło lub margaryna..... Niewielką ilość tłuszczu topiło się na patelni, następnie smarowało kwaśną śmietaną z dwóch stron kromki chleba i przypiekało..... Pychota ( niebo w gębie).......Ach.......
albo żurek wigilijny na zakwasie z grzybami suszonymi i bułką tartą przypiekaną na maśle.......
Wspomnień jest masa, ale czy zauważyliście, że przez wszystkie strony bezustannie przewija się babcia? Z babcią każdemu kojarzy się szczęśliwe dzieciństwo....
Pozdrawiam Ewa
( cholernie niezdrową, ale wartą co najmniej cholesterolu ) śmietanę, twaróg, żółty ser, który babcia "wyrabiała" z białego i inne specjały- wszystko domowej roboty z własnego gospodarstwa.....
Pamiętam poranki pachnące kakaem, drożdżowym ciastem wybornym!!!!! lub ewentualnie chlebkiem pieczonym, przepysznym, do którego szło: czerstwy chleb (taki najlepiej się przypieka), śmietana kwaśna, tłuszcz typu masło lub margaryna..... Niewielką ilość tłuszczu topiło się na patelni, następnie smarowało kwaśną śmietaną z dwóch stron kromki chleba i przypiekało..... Pychota ( niebo w gębie).......Ach.......
albo żurek wigilijny na zakwasie z grzybami suszonymi i bułką tartą przypiekaną na maśle.......
Wspomnień jest masa, ale czy zauważyliście, że przez wszystkie strony bezustannie przewija się babcia? Z babcią każdemu kojarzy się szczęśliwe dzieciństwo....
Pozdrawiam Ewa
- Administrator
- ---
- Posty: 7590
- Od: 28 gru 2006, o 10:35
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 7506
- Od: 17 kwie 2008, o 11:49
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Okolice Dębicy
Qrczę, karpiele, rzepa! skradanie się na pole sąsiada, pośpieszne wyrwanie paru rzep! Potem trzeba było wytrzeć z ziemi o trawę na miedzy, zębami obrać ze skórki i szybko pożreć, trochę piekło po języku, ale co tam!
Pamięta ktoś pieczony na płycie kuchennej groch i bób? A tzw. "prozioki" też prosto z płyty, gdy nagle chleba zabrakło, gorące z masełkiem!!!! Ojejku, ale mi ślinka leci!
Pamięta ktoś pieczony na płycie kuchennej groch i bób? A tzw. "prozioki" też prosto z płyty, gdy nagle chleba zabrakło, gorące z masełkiem!!!! Ojejku, ale mi ślinka leci!
- ElzbietaaG
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2902
- Od: 16 sie 2008, o 14:57
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: okolice Elbąga
- Jadwiga 52
- 100p
- Posty: 115
- Od: 20 lut 2008, o 17:52
- Lokalizacja: Gdańsk
Ja pamiętam śmietanę kupowaną w sklepie na wagę. Zanim doszłam do domu to połowę wylizałam z tego słoika. W domu mnie się oberwało od mamy, ale co tam co zjadłam to moje. Urwało się jak wymyślili butelki z kapslem. I tak szłam z tą zamkniętą butelką, i obiecywałam sobie, że jak będę pracowała to kupię sobie cały duży słój śmietany i ją wypiję Teraz sama się z tego śmieję Opowiadam to dzieciom to wierzyć nie chcą, że tak kiedyś było.
- Nalewka
- Przyjaciel Forum
- Posty: 6530
- Od: 30 paź 2006, o 12:42
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Działka na Warmii
Oj, jakie wspominki!!!
Kogel-mogel z kakao kręcony widelcem też wylizywałam palcem ze szklanki, oranżadę w proszku szczypiącą w język też, a jeszcze zielone papierówki z ogromnego drzewa u babci, okrawki torcików wedlowskich kupowane na wagę spod lady, albo sucha bułka kajzerka z kefirem, bo jogurty przywędrowały do nas później... I chleb z cukrem, jaka to była pycha!
Jeszcze maminy krupnik, mniam, nie rozumiem dlaczego nikt u mnie w domu nie lubi krupniku!!! A "pazibroda" u nas miała nazwę "parzybroda", ale nie pamiętam, czy była z kapusty świeżej, czy kiszonej. Ach, jeszcze kluchy kładzione z mąki zwykłej, pszennej, albo z surowych ziemniaków z czymkolwiek, śmietaną, masłem, jakimś sosem, wszystko jedno. Albo kładzione leniwe z masłem i cukrem. Swoją miłość do klusek wyssałam z mlekiem matki i przekazałam w spadku swojemu synowi, świetnie się w tym zgadzamy
A kto pił wodę prosto z kranu splatając palce w rynienkę? JA!!! I jeszcze kiełbaski pieczone w ognisku, tuż obok suszących się trampek I żarcie z kotła na obozach harcerskich, to była jedna wielka katastrofa, ale jakoś nikomu to nie przeszkadzało.
I też wspominam najwspanialsze wakacje u swojej Babci. Jagodzianki z koszyka dziadka, popijane letnią herbatką z cytryną prosto z butelki po oranżadzie - na łęgach nad Narwią. I jeszcze porzeczki czerwone posypane cukrem na podwieczorek. I chleb obgryzany z całej skórki w ciemnościach wielkiej szafy, żeby babcia nie zauważyła... I ciasto dwukolorowe w kształcie baby z dziurą w środku - na każdy niedzielny deser po rosole i pieczonej kurze nadziewanej z ziemniaczkami i mizerią. Taki rytuał, że nie pamiętam ani jednego innego obiadu, a przecie cały miesiąc wakacji to o wiele więcej, niż same niedziele
Ale blachę kuchenną do podpiekania grzybów czy ciasta zobaczyłam (używałam) dopiero u teściowej
Kogel-mogel z kakao kręcony widelcem też wylizywałam palcem ze szklanki, oranżadę w proszku szczypiącą w język też, a jeszcze zielone papierówki z ogromnego drzewa u babci, okrawki torcików wedlowskich kupowane na wagę spod lady, albo sucha bułka kajzerka z kefirem, bo jogurty przywędrowały do nas później... I chleb z cukrem, jaka to była pycha!
Jeszcze maminy krupnik, mniam, nie rozumiem dlaczego nikt u mnie w domu nie lubi krupniku!!! A "pazibroda" u nas miała nazwę "parzybroda", ale nie pamiętam, czy była z kapusty świeżej, czy kiszonej. Ach, jeszcze kluchy kładzione z mąki zwykłej, pszennej, albo z surowych ziemniaków z czymkolwiek, śmietaną, masłem, jakimś sosem, wszystko jedno. Albo kładzione leniwe z masłem i cukrem. Swoją miłość do klusek wyssałam z mlekiem matki i przekazałam w spadku swojemu synowi, świetnie się w tym zgadzamy
A kto pił wodę prosto z kranu splatając palce w rynienkę? JA!!! I jeszcze kiełbaski pieczone w ognisku, tuż obok suszących się trampek I żarcie z kotła na obozach harcerskich, to była jedna wielka katastrofa, ale jakoś nikomu to nie przeszkadzało.
I też wspominam najwspanialsze wakacje u swojej Babci. Jagodzianki z koszyka dziadka, popijane letnią herbatką z cytryną prosto z butelki po oranżadzie - na łęgach nad Narwią. I jeszcze porzeczki czerwone posypane cukrem na podwieczorek. I chleb obgryzany z całej skórki w ciemnościach wielkiej szafy, żeby babcia nie zauważyła... I ciasto dwukolorowe w kształcie baby z dziurą w środku - na każdy niedzielny deser po rosole i pieczonej kurze nadziewanej z ziemniaczkami i mizerią. Taki rytuał, że nie pamiętam ani jednego innego obiadu, a przecie cały miesiąc wakacji to o wiele więcej, niż same niedziele
Ale blachę kuchenną do podpiekania grzybów czy ciasta zobaczyłam (używałam) dopiero u teściowej
"Wyrzuciłem telewizor na śmietnik, a w radiu urwałem gałkę, tak aby nikt z rodziny nie mógł zmienić stacji i teraz jest tylko wasze radio u mnie w domu. I jestem naprawdę wolnym człowiekiem."