Dzień był niebywałej urody,w planach porządkowanie i dekorowanie kilkunastu grobowców na jednym cmentarzu(bo drugi na dziś,a we Lwowie muszą zrobić za mnie),chwila skupienia,modlitwa.Spotkanie ze znajomymi harcerzami,kwesta.Nie zapomniałam o kupnie dla braciszków tzw.miodziku czyli słodkiej rąbanki z orzechami tradycyjnie sprzedawanej w pierwszych dniach listopada na stoiskach przycmentarnych.Miód i orzechy,trochę to trąci pogańskimi zwyczajami....
Przed wieczorna mszą z czołówką szukałam reklamówki z bluszczami w zakątku Podwórkowego,na noc nie mogłam ich tam zostawić,zwłaszcza pochodzącego z południa rozmarynu,a zasadzić nie miałam szans zdążyć.





