Aguś, ogród to nie jest samodzielne istnienie ( choć czasem - i owszem).
Zwykle to intergralna częśc domu, otoczenie,
które powinno być zwieńczeniem naszej troski o siedzibę.
Tworzenie pokoi na świeżym powietrzu, to takie samo urządzanie
i zagospodarowywanie przestrzeni, jak w domu/ mieszkaniu.
Domek gospodarczy, to odpowiednik piwnicy,
kompostowonik, niczym spiżarka i magazyn w jednym,
grządki, to plenerowa kuchnia,
a bawialnia, to kącik wypoczynkowy.
Róż się nie bój, sadź mianiatury nawet w marchewce, byle w doniczkach.
Z czasem przenosząc je ( z całąbryłą korzeniową, bo w donicy własnie),
znajdziesz pasujące oczom i sercu, miejsce docelowe.
Zwykle takie bieganie z docnicą, trwa tylko kilka tygodni.
W końcu, któregoś dnia patrzysz i widzisz - to tu!
Odnośnie róz pnących, to proponowałabym wziąc pod uwagę długość kwitnienia.
Francoise J. jest pięna, ale ma 2 wyraźne rzuty kwiatów, tylko podczas upalnej pogody.
Gdy do tego samego dołka, wsadzisz np. Westerland - masz kwiaty, az do zimy!
Wczesnym latem fontanny FJ, a potem mniej pełne, za to obfite - W.
Przys stosowaniu kompostu i obornika, żadna z nich nie będzie ani głodna, ani osłabiona,
a Ty zyskasz obelisk kwiecia.
Podobnie z przepięknym Alchymistem - to cudo, ale tylko przez parę tygodni.
I żeby podnieść go na duchu, a sobie przedłużyć miłe wizje, dokupiłam mu Abrahamy Derby.
Teraz, mam nadzieję, na piękne, pełne kwiaty Obu Panów!
(Teraz testuję Frnacoise Jouranville z Colette od Izy/ liski.
Podobno ta ostatnia kwitnie cały sezon i wypełni przerwę Franki

)
Róze są dość powolne w rozwju, bo w naszym klimacie,
pełne piękno pokazują dopiero po 3 latach uprawy.
Dlatego warto je sadzić wcześnie, jak najwcześniej,
by w efekcie mieć na kolejne lato już zaczątek rózanych radości.
A iglaki ?
Zawsze w ubranku - sadzisz i już je widać.
To taki "wash and go", efekt natychmiastowy .
Alchymist
i
Abraham Darby od Tess, u podnóża Alchymista
