ejacek pisze:jeden duży główny i kilka małych członków , możesz małego oderwać i spróbować ukorzenić

Ale kiedy on taki rozgałęziony tak ładnie wygląda.
Crassulkę od razu przesadziłam, bo dyndała za cienki korzonek uczepiony w mieszance czegoś tam z torfem. Mam nadzieję, że teraz gdy stanęła w pionie i w odpowiednim podłożu będzie jej u mnie dobrze.
Miałam też dziś przygodę ze straconym prawie 2 lata temu kaktusem.
Jesienią 2010 r. postanowiłam na próbę wystawić kilka kaktusów na klatkę schodową na zimowanie, bo tam są warunki na to w sam raz. Wystawiłam kilka między innymi dużego feraka. Niestety w ciągu 3 dni moje kaktusy tak spodobały się sąsiadom, że na parapetach klatki schodowej poznikały jak ciepłe bułeczki ze sklepu.
Trudno, pomyślałam, nie było mi aż tak żal, bo wystawiłam nadmiarowe egzemplarze na próbę. Takiego samego feraka, tylko maciupkiego zostawiłam w domu. Maluch urósł przez te 2 lata do rozmiarów tamtego, a dziś zdębiałam - dwa piętra wyżej na parapecie klatki schodowej zobaczyłam mojego feraka w tej samej doniczce i niestety tych samych co 2 lata temu rozmiarów (nie urósł ani ociupinkę) z cieniutkimi kolcami i zakurzonego i z klasycznymi objawami zasolenia gleby

. Zabrałam bidaka do domu, bo na klatce jest północna strona i nigdy nie ma słońca, umyłam i zmieniłam podłoże. Oba są teraz takich samych rozmiarów, tylko na tym młodszym widać piękne kolorowe grube ciernie, a tamten bidul ma kolce jak cienkie igiełki:
To staruszek:

A to mój młodziak:
Widać amator hodowli kaktusów nie poradził sobie z uprawą i doszedł do wniosku, że może lepiej niech wróci do właściciela.
Tenże amator wystawił też jeszcze potwornie wyciągniętego Echinopsisa subdenudata, nie zabrałam go, bo to chyba nie mój, ale zostawiłam karteczkę, że mu tam źle i pragnie słońca.

Zobaczę, czy nawiąże próbę jakiegoś porozumienia.
