@ Lisica – jak już Pelagia wyjaśniła,
Borago officinalis to po polsku ogórecznik lekarski. Ciekawa anatomia kwiatu z wyjątkowo pięknym odcieniem niebieskiego. Groszki pachnące też są moją miłością. Duże, kolorowe, wesołe kwiaty motylkowe (a na punkcie motylkowych mam hyzia niewiele większego niż na punkcie powojowatych) w dodatku cudownym zapachem raczące. Co do łuków – patrząc tak jak to widzimy na zdjęciu, po lewej stronie mają się piąć byliny – na pierwszym z nich świeżo dokupiony chobot bulwiasty (jak mi Pelagia dwa lata temu zasunęła tą nazwą, to za cholerę nie wiedziałem, o czym mówi – a tu się okazało, że chodzi o poczciwy
Apios americana) – bo ten w oryginalnej lokalizacji przegrywa z kokornakiem. Na drugim dwa miliny oraz
Bignonia capreolata – też odkupione, bo miliny mi zjadła gilicynia, a bignonię znowuż ten nieszczęsny kokornak. Na trzecim zaś już pną się groszki szerokolistne. W okolicy czają się też serduszka pnące, aczkolwiek one kompletnie ignorują łuki i inne takie i wspinają się po tym, po czym mają ochotę, a nie po tym, po czym ja miałbym ochotę, żeby się wspinały. Po prawej zaś są jednoroczne pnącza. Na pierwszym łuku mają być co bardziej pospolite wilce (purpurowe i trójbarwne), kobea i parę bobowatych, jeśli raczą wyrosnąć – na razie wilce dopiero co zaczęły się wspinać. Pomiędzy łukami na drabince jest sobie groszek siewny. Potem na drugim łuku rzeczywiście jest nasturcja, ale także fasola – w tym roku wyrosła mi cała jedna sztuka, toteż słabo ją widać na fotce poglądowej. Ale dalej, na trzecim łuku, jest już plątanina trzech gatunków z rodzaju
Lathyrus oraz wyki ptasiej – z czego zarówno wyka jak i groch siewny wyrosły już ponad łuk (takich gigantów jeszcze nie widziałem)… Za łukiem zaś są tyczki, po których miały rosnąć bardziej wyszukane wilce, ale w tym roku pogoda im nie sprzyja. W ostatnie dwa miesiące niektóre zgniły, niektóre ciągle tkwią w stanie dwóch liścieni, jakby nie mogły się namyślić, czy rosnąć, czy umierać, a te najbardziej zaawansowane puściły ze dwa liście właściwie, ale piąć się jeszcze nie zaczęły. Ten ślimaczy szturm to mnie cokolwiek przeraża. Serio, takich ilości nigdy nie widziałem. Jeśli chodzi o pogodę, to jest porąbana. Poprzedni tydzień lało dzień w dzień tak, że gleba już jak gąbka była nasiąknięta. W tym tygodniu na odmianę mieliśmy piękne słońce i parszywy upał. Co przyniesie następny? Kto wie?
@ Pelagia – Nagietki są jedną z ogrodowych miłości mojej żony. A widok buszu – jedną z moich.

Co do ogórecznika – przede wszystkim jego cudnej urody kwiaty można podziwiać. Kto by tam chciał go niszczyć konsumpcją?
@ Neferet – kwiaty się podziwia, kwiatów się nie zrywa!

A groszki są cudowne – zresztą, jak już pisałem tuż powyżej w odpowiedzi do Lisicy, motylkowe są jednym z moich ogrodowych fetyszy, obok powojowatych. A gdzież lepiej widać anatomię kwiatu motylkowego niż u groszku, gdzie kwiat ten jest imponujących rozmiarów?
Pozdrawiam!
LOKI