Witam,
od niedawna odkryłam w sobie pasję do hodowli storczyków, oczywiście amatorsko i warunkach typowo domowych ;)
Kilka dni temu, w markecie, zakupiłam mojego trzeciego storczyka. Miał dużo ładnych i zielonych korzonków, piękny kolor no i ogólnie wydawał mi się zdrowy.
Niestety, następnego dnia zauważyłam na spodzie dużego liścia białe kłaczki. Potem coś podobnego na łodyżce, przy kwiatach. Ogólnie, niemal wszędzie jakaś oznaka paskudztwa. Zidentyfikowałam drania jako wełnowca. Zaczęłam walkę.
Przeczytałam masę porad zanim zdecydowałam się działać i skierowałam się bardziej w stronę chemii. Zakupiłam Substral 25 ml. Rozrobiłam w wodzie i hola. Popryskałam mój "Paryż" w sposób jak na instrukcji. Wytarłam listki. Następnego dnia problem powrócił.
Tym razem podeszłam bardziej zmobilizowana do akcji insektobójczej. Zrobiłam roztwór metodą domową, tj. alkohol, woda i płyn do mycia naczyń. Przetarłam "Paryż" (liście, łodyżkę, kwiaty, pąki) nie używając ani razu tego samego płatka. Spryskałam roślinkę ponownie, a resztę wlałam do podłoża (rozrobiłam płynu w 200 ml wody, zgodnie z podanymi na opakowaniu proporcjami).
Drugi dzień, jak nie widzę żadnych niepokojących objawów. Wełnowców ani śladu. "Paryż" ma się dobrze, listki są mięsiste i twarde, a bałam się, że taką ilością chemi mu zaszkodzę, byłam jednak zdeterminowana i nastawiona na "raz kozie śmierć". Przetrwa lub nie, choć w cichości chciałam, by przetrwał
Teraz chcę odczekać kilka dni i w przypadku nawrotu kolonii wełnowców, zmienić podłoże i zastosować tabletki, bądź pałeczki.
Wszędzie są informacje, jak walczyć, a czy ktoś może mi powiedzieć, czy zwalczył na stałe te paskudy? Nie mogłam wyszukać, by ktoś pochwalił się brakiem wełowców choćby po paru miesiącach od ich pierwszego wystąpienia
Pozdrawiam