Przyznam, że do kolejnego update-u zabierałem się jak do jeża, ale kiedyś trzeba, jutro święto i w ogóle.
Dużo pokory w ciągu ostatniego miesiąca i żonglowania kaktusami w nierównej walce z upałami.
Pierwszy zabity to najmłodszy C. senilis, któremu wełna wcale to a wcale nie pomaga przy 30-stopniowej patelni, a jednocześnie trudno cokolwiek zauważyć poza zgonem.
Nigdy więcej niczego nie kupię w Leroy&Merlin, robactwo po spryskaniu mopsilanem uciekało na wszystkie strony, rośliny też znacznie słabsze od allegrowiczowych (min. rzeczony C. senilis) i dużo bardziej podatne na upały, słońca to chyba wcześniej nie widziały.
Jest jeszcze jeden nienazwany allegrowicz co nazywa kaktusy jak popadnie byle sprzedać i zdarzyły mu się raz wełnowce, ale miał parę porządnych roślin które dają radę (G. baldianum, A. capricorne var. crassispinum/senilis/cholera wie coś pomiędzy, który właśnie wypuszcza pąki).
Druga sprawa to obracanie kaktusów kiedy krzywo rosną, z jakiegoś powodu każdy kaktus ma swoją najsilniejszą stronę, która powinna być ustawiona na południe, każda inna strona bardzo szybko się przypala nawet przy tygodniowym cieniowaniu, nie ma co walczyć z wiatrakami. Skończyłem podkładkę z plexi więc równo stoją w rządku, a i więcej się zmieści w przyszłym sezonie.
Duże doniczki paradoksalnie dają większą odporność na upały bo wolniej się najgrzewają, chyba

.
Trzecia sprawa to większość gymnoli nie lubi patelni (nawet G. michanovichii/friedrichii), więc poza największym G. anisitsii który ochoczo kwitnie i rośnie (co ciekawe pod wpływem słonca kwiaty z białych przeszły w lekko różowe), schowanym za wiekszymi braćmi w większych doniczkach reszta wróciła za szybę, nic nieurosły a G. bruchii częściowo zbrązowiał pomimo podobnego zacienionego "ukrycia" jak G. anisitsii. Jest jeszcze G. baldianum który za nic ma sobie wszystkie upały i śladu po nim nie widać, w sumie w naturze rośnie na łąkach w podobnych warunkach.
Czwarta sprawa to Oreocereus celsianus i Mammillaria są praktycznie niezniszczalne, rosną jak głupie a i jeszcze M. polythele var. toluca się do światła wyciąga na największej patelni i z 15 pąków wypuściła. Dzielnie trzymają front razem z Astrophytum (aczkolwiek A. columnare pokazał, że ma tylko jedną mocną stronę), reszta nieśmiało zza nich wygląda w pochmurniejsze dni, jak nie zza szyby podczas upałów.
Piąta sprawa to fajne przyrosty u Pilosocereusów, aczkolwiek P. pachycladus jest trochę bardziej miętki i wypłowiały od P. chrysostele, oraz Stetsonia coryne, który pomimo przypalenia na start teraz ma największe przyrosty i ociernienie w pełnym słońcu, a i przypalenie pęka odsłaniając nową zdrową tkankę.

W sumie największym rozczarowaniem jest miętusowość Escobaria(neobesseya) missouriensis, która przypala/robi się purpurowa nawet w pochmurne dni i za szybą, oraz Cereus validus, którego też w kółko muszę ewakuuować kiedy zaczyna płowieć razem z Polaskią chichipe, na szczęście odzyskują animusz za szybą i rosną.
Dokonałeż też pierwszej inwazji na południowy balkon mojej matuli z moim najstarszym, 2 razy ciachniętym i na nowo ukorzenionym P. pachycladusem/azureusem. Mam nadzieję, że w pełnym słonću pokaże pazurki (a raczej ciernie) jak młodziak na moim zewnętrznym parapecie, zostawiłem mu ze 40 centymetrów więc może tankować słonko.
Oczywiście mam już listę życzeń do świętego mikołaja w postaci gymnolków pokrewnych dotychczasowym (na stronie gymnocalycium.org są pogrupowane przez typy nasion i rzeczywiście pasują do siebie w ten sposób, choć nazewnictwo lekko rozdmuchane, większość teraz powciskana jako subs. lub var. pod inne).
Bardzo polecam też stronkę LLIFLE w języku angielskim gdzie można dokładnie przyjrzeć się poszczególnym okazom i relacjom pomiędzy nimi.
Dozo i dziękuję za uwagę.