Fantastyczny wątek, przeczytany od deski do deski...
Wiele rzeczy zostało tu wspomnianych, które do dziś pamiętam z dzieciństwa. Czytając Wasze posty na mojej twarzy pojawiał się uśmiech, ale też i maleńka łezka zakręciła się w oku. W zasadzie było to tak niedawno, ale wiele rzeczy pozostało jedynie wspomnieniami.
To właśnie pierwszy, dojrzewający pod folią pomidor, ranne wstawanie z babcią by podlać wszystkie krzaczki, co zajmowało jakieś 2 godziny.
Swojski chlebek z masłem i cukrem...
Świniobicie, jako mały brzdąc uwielbiałam wtedy pomagać tacie, mama krzyczała a ja szłam na upartego. U nas opalało się świniaka taką lampą, później polewało wrzątkiem a następnie skrobało. Wszystko kończyło się wielką ucztą, przychodzili sąsiedzi i jedliśmy tzw. świeżynkę. Robienie kiełbas, pasztetów, kaszanek i co pamiętam najmilej to zapach wędzonego boczku i szynki...
Pamiętam wodę ze studni, która koiła pragnienie nawet w najbardziej upalne dni...
Mleko z pianką prosto od krowy...
Czasy kiedy w domu mojej babci trzymano małe kaczuszki i kurczęta (takie żółciutki) pod lampą. Karmiłam je posiekanym jajkiem....mogłam siedzieć przy nich cały dzień.... pewnego razu tak bardzo chciałam ukochać małą kaczuszkę, że niestety zrobiłam jej krzywdę, nic nie zauważyłam dopóki babcia nie wyjęła mi jej z rąk, a pamiętam jakby to było wczoraj

Zapach mandacha czy inaczej babki ziemniaczanej...
Mogłabym tak jeszcze wymieniać i wymieniać, ale się rozmarzyłam