Ale muszę...
Obiecałam, więc teraz porcja fotek. Wczoraj wieczorkiem jeszcze chwilę pobuszowałam z aparatem wśród chaszczy. Sąsiedzi pewnie mają mnie za totalną wariatkę: nie dość, że nie używa tego kawałka ziemi jako:
a) warsztatu samochodowego(moja lewa strona);
b) punktu konsumpcji napojów wyskokowych o mocy umiarkowanej w ilości nieumiarkowanej (strona prawa)
to jeszcze grzebie ciągle, przekopuje, kasę przewala na zielska wszelakie.... NO I JESZCZE TO FOTOGRAFUJE CODZIENNIE
Z efektem jak poniżej
Mój pierwiosneczek z wyprzedaży- już po terminie, a on niezrażony planuje zakwitnąć

Dalia też idzie w górę

Laurowiśnia się przyjęła...

Łan maciejki odurza...

Jeszcze trochę słonka i porzeczki będą jak malowane

Krwawnik górski samotnie się żółci...

A dereń nadal miłośnie przytula się do wisienki...








