Witajcie kochani! Minął weekend, pomiędzy jednym a drugim lunięciem z chmur udało mi się zrobić kilka zdjęć i coś bardziej pożytecznego dla roślinek. Głównie plewienie, bo co jak co, ale trawsko nie daje za wygraną. Poprzednio zamieściłam kilka fotek, niby coś widać, ale nie umiem pokazać całości, musiałabym chyba "posklejać" panoramę. Spróbuję dla zainteresowanych pokazać co jeszcze oprócz skalniaczka znajduje się w moim ogródeczku.
Ogródek za domem ma kształt zbliżony do kwadratu, po prawej, pod płotem posadziłam iglaki i berberysy. Nie mogę sobie pozwolić na inne zagospodarowanie tego miejsca, konieczne było pozostawienie miejsca na przejazd przez posesję np. z opałem na zimę, to z której strony wjedzie auto jest determinowane przez pogodę i warunki na naszej "polnej" drodze dojazdowej. Iglaczki posadziłam wzdłuż całego płotu, od bramy do bramy - dziś zostało tylko tyle, resztę z nich "załatwił" mój pieseczek goniąc z innymi psami!
Gdyby to dobrze skleić, pewnie wyszedłby dobrze tył ogrodu, niestety aparat ma swoje ograniczenia. Pod płotem, z tyłu działki, posadziłam najróżniejsze iglaki i krzewy o różnym wybarwieniu i pokroju (na razie jeszcze małe), jak urosną powinno być kolorowo - taki miałam plan. Bardzo się cieszę z położenia tego ogródka, tło lasu to jest "to"! Pomiędzy skalniaczkiem (zajmuje 1/3 przestrzeni za domem), a iglakami pod płotem powstała "łączka". Na środku posadziłam najzwyklejszą wierzbę mandżurską. W moim ogródku w upalne, letnie dni słońce operuje jak na patelni. Pies nie ma gdzie się schować. Stąd decyzja o posadzeniu tego, co niektórzy nazywają szybko rosnącym chwastem. Żeby wierzbie nie było smutno, w sobotę dołączyły do niej hosty. Strasznie je lubię! Mam nadzieję, że na razie dają sobie radę na słońcu i jakoś to przetrwają.

Z boku skalniaczka powstała rabatka z bylinami. Na razie jeszcze nie wygląda zbyt zachęcająco, ale poczekam, niech to urośnie, zakwitnie...
Za "bunkrem" na narzędzia teren zaczyna opadać, ziemia jest już zupełnie inna, znacznie gorsza, im dalej tym gorzej. Udało mi się jednak zakwasić mały skrawek żeby posadzić na nim wrzosy i wrzośce, w iglastym towarzystwie.
Za wrzosami następna kępka, tym razem wylądowały tam trawy, liliowce, irysy. To kawałeczek rabatki, która powstała dopiero tej wiosny. W ubiegłym roku dostałam dwa miskanty, nie bardzo było je gdzie wkomponować, na razie chyba teren im pasuje.
Pewnie jeszcze nie jedno zmienię, roślinki rosną, zmieniają się. Czasem coś mi się podoba, coś tam wypatrzę w szkółce, kupię, albo dostanę od znajomych, a potem kombinuję co z tym zrobić. Ale zawsze się cieszę z każdej roślinki. Choć bywam niecierpliwa i chciałabym widzieć jakie to będzie, jak już urośnie, a zdjęcia innych tylko "zaostrzają mój apetyt".
Wracając do skalniaczka... po deszczu barwy zrobiły się bardzo intensywne...
Skalniaczek bierze początek od starego korzenia, wkopanego do góry nogami - bo tak ciekawiej (tu już musiał pomóc sąsiad) ciężki był okropnie, sama dałam radę tylko wywrócić go na bok, dalej ani rusz... znalazły na nim miejsce sukulenty, są mniejsze od tych posadzonych w ziemi, ale dobrze rosną...

korzeń to ulubione miejsce wylegiwania się mojej Kocicy:

buszowanie między chaszczami to jej drugie ulubione zajęcie, byle tylko nie łapała jaszczurek, które mieszkają w skalniaku... - nie zjada ich rzecz jasna, ale chciałaby się z nimi bawić!

a na koniec tego postu jeszcze jeden śląski widoczek - zza skalniaka:

to najwyższa w Europie hałda!