Zabiorę głos w kwestii cięcia, ponieważ jest sporo ciągle niedomówień i pytań,
zacznę od małej historyjki : jako dziecko jeździłam do Babci na wieś ( było to pod Krakowem), pogody były różne, szczególnie w ferie wiosenne. Którejś wiosny właśnie zachęcona pięknym słońcem ( a był to kwiecień) pozdejmowałam gałązki jodłowe z kwiatków i zaczęłam robić porządki mimo ostrzeżeń Babci, że spadnie śnieg i będzie jeszcze zimno. I tak też się stało

; na szczęście śniegu napadało tak dużo, że kwiatki nie ucierpiały mimo znacznego ochłodzenia nocą.
Tak sobie to wzięłam do serca, że zawsze o tym pamiętam, szczególnie kiedy jest bardzo niestabilna wiosna,
a praktycznie jej nie ma, bo np w Lublinie jest właściwie cały czas zimno i dziś znów zrobiło się biało i dalej nie zapowiada się przecież zbyt różowo
Przekonałam się wielokrotnie, że kiedy właśnie jest taka pogoda, najlepiej ciąć w kwietniu, a nawet w maju, kiedy już wyraźnie widać co przemarzło,
a co uschło, i powtarzam to na tym forum już drugi raz
Nie spieszyć się z cięciem przy tak niestabilnej pogodzie