Żeby zmienić ten smutny temat hipermarketowego traktowania kwiatków, odpowiadam Dziewczyny na pytanie, gdzie wysiewałam "zimujące" lwie paszcze: do doniczki, potem ze dwa razy pikowałam, dalej do doniczek, tylko większych i rzadziej. Brak miejsca? - cóż, robiło się coraz cieplej, więc rozstawiałam i rozwieszałam po balkonie. I sukcesywnie rozdawałam wszystkim chętnym
I tak dalej, w końcu część trafiła do gruntu.
W ciepłym miejscu często zimują, na wiosnę wyglądają strasznie, potem odbijają po szkodach. Zostawiłam je na zimę z ciekawości, bo widziałam, że w Bułgarii zimują bez problemu i rosną monstrualnie wielkie. Choć trudno na to liczyć w naszym klimacie, chyba lepiej wysiać nowe
. Jak nie ścinasz kwiatów, to sieja się wszędzie i trzeba przerzedzać. Siewki są maleńkie i łatwo je przeoczyć oraz zniszczyć przy wiosennym spulchnianiu ziemi - więc i tak robimy im sporą selekcję!
A z Moją Mamą w dzieciństwie po prostu siałyśmy je jak trawę, rzutowo na spulchnioną, wilgotną ziemię, nawet nie przykrywając. (Siałyśmy raz na początku, potem się odnawiały w nieoczekiwanych kolorach). Chyba nawet w mieszance z cyniami to było? Ale wtedy trzeba dłużej czekać na kwitnienie, więc wolałam sypnąć na przedwiośniu w doniczki, a potem wysadzić do gruntu.
100krotko, nie martw się, że kupiec jest zdzierca! nawet z pół łyżeczki nasion będziesz nadal miała sporo kwiatków