Nie często tu zaglądam bo staram się nie myśleć o tym co zostawiłam.
Ostatnio byłam na wsi jakiś miesiąc temu , już były przymrozki.
Na razie mało zabrałam ,ale nie są niezbędne przedmioty do życia , więc mogą poczekać.
Zresztą mądra znajoma u której nocowałam / znająca temat doradziła, zebym zamknęła za sobą już drzwi i nie przenosiła zbyt dużo przedmiotów do nowego życia.
Powinnam jednak przyjechać jeszcze przed Świętami po słoiki i inne zapasy.
Nowe życie nie jest takie proste / co było wiadome i czego się obawiałam
Ale zdałam sobie sprawę, jak długo niepotrzebnie tkwiłam na wsi w surowych warunkach i z nieodpowiednią osobą na dodatek.
Teraz odżyłam ,ci co mnie znali mówią, że wyglądam zupełnie inaczej teraz.
Jeżdżę rowerem i się hartuje , żeby nie zmarnować odporności wiejskiej.
Przyszły i tu mrozy , zdążyłam schować ostatnie papryki i pomidory z balkonu. Zostało troszkę odpornych roślin , ziemię od sezonowych wykorzystam do przykrycia winogrona przyjaciółki w ogrodzie zaprzyjaźnionym. Jest w Norwegii. Wróci na wiosnę i będę znowu tam przebywać, zacznę malować bo w mieszkaniu tylko akrylami mogę.
Trzymajcie za mnie kciuki proszę, żebym pracę fajną dostała.
Jurku
To się cieszę, że masz spotkania co roku.
Kiedyś my też tak mieliśmy, ale czasy wredne i ludzie nie chcą kontaktu.
Florianie
Tak masz rację, straszne warunki były, jak znajomym opowiadam to nie mogą uwierzyć, że tyle lat wytrzymałam. Tej zimy to już całkiem się zawali wszystko, jak nie będę doglądać.
Muszę zabrać jeszcze trochę rzeczy do których mam sentyment , książki stare ,kosze i parę roślin, donic...
Tyle czasu z mojego życia, zdrowia i kasy tam zostawiłam... Cieszę się , że już marznąć nie będę musiała.

Tu z rodzinką u Rodziców.
Od lewej mój były mąż , zięć oraz mój stary chłopak z młodości z którym teraz jestem.

Bukiet z dzikich terenów miejskich.

Kotki jeszcze ze wsi / październik.

Widok z balkonu z października.


