Zgadzam się z
Wingrulem - arbuz w uprawie pojemnikowej dla bajeru i uciechy z pierwszego owocu, a dla rasowych arbuzożerców tylko uprawa w gruncie

Nie zapominajmy o korzeniach. Korzenie arbuza długością przekraczają pędy naziemne, rozrastają się w promieniu nawet do ośmiu metrów wokół "serca" krzaka, a w każdym pojemniku osiągną ścianę, będą się zaparzać itd. Nie jest to więc tylko kwestia ilości wrzuconego do worków obornika.
ALE jednocześnie uważam, że to fajnie, że
Leszkat ma taki eksperyment, jakiego jeszcze tu chyba nikt nie próbował, bo dzięki temu zobaczymy co potrafi arbuz w worku i może ktoś inny się skusi np. na jedną sztukę w przyszłym sezonie (ja bym się wolała łopatą po kostkach 20 razy zdzielić, niż ładować ziemię do dwudziestu worków, a po sezonie to wszystko wysypywać, ale na 1-3 sztuki można się szarpnąć) O ILE ten typ uprawy przyniesie pożądane efekty.
No i teraz przede wszystkim jest za późno na przesadzanie, te rośliny są już za duże - gdyby Leszkat miała zmienić zdanie co do uprawy w workach, to miesiąc temu, a nie dzisiaj, więc uważam, że nie ma o czym gadać - que sera, sera. Efekt wizualny jest nawet, rzekłabym, uroczy, taki rustykalny, choć worki chyba plastikowe.
No i przynajmniej mamy o czym pisać
PS (edycja posta): Poszłam zmierzyć moje standardowe worki na zboże (takie na 40 kg pszenicy, 50 kg owsa) i przyjmując taki worek wypełniony ziemią za walec, z wzoru na objętość tegoż wyszło mi, że jeśli ziemi jest nasypane do wysokości 70 cm, to będzie jej prawie 90 litrów. Jeśli 60 cm, to 75 litrów. Niby mało, ale wróżąc z fusów i kociej sierści myślę, że na jeden piękny, duży i słodki owoc per worek wystarczy, o ile szlag tych roślin nie trafi z innych powodów, ale z tym to się wszyscy musimy liczyć.