U mnie też nowy aksamitny osobnik, od razu wziął się za rycie pod arbuzami
Ręce opadają - co chwilę nowa szarża, już chwilami mam ochotę to wszystko rzucić w pierony i jesienią wpaść do ogrodu z koparką.
Mój dom ma prawie 150 lat i oryginalne, drewniane podłogi, pod którymi hula wiatr i... myszy. Przed zimą zawsze jest inwazja, a ja już nie mam litości - łapię je w klasyczne pułapki "deseczka, przynęta, sprężynka". Tak się wyrobiłam, że mam niemal 100% "trafień", na przynętę używam już tylko orzechów laskowych (mam własne, zapas jeszcze sprzed trzech lat, to mi nie szkoda), które nawlekam na przeznaczony do tego drucik. Miękkie przynęty się nie sprawdzają, bo myszy łatwo ściągają je z drucika lub obgryzają na miejscu, zaś orzech jest sztywny i wymaga większej "obróbki", więc jak mysz za niego trochę mocniej szarpnie, to będzie to jej ostatnia przekąska w życiu. Jesienią mam od 3 do nawet 6 delikwentów na dobę, prawie nic nie robię tylko sprawdzam i nastawiam pułapki. Oprócz myszy polnej i domowej zaglądają do mnie również myszarki, kiedyś były też nornice, ale koty je chyba dokumentnie wytępiły.
Dziur, którymi włażą, już nawet nie szukam - musiałabym notorycznie odsuwać meble i zaglądać w zakamarki, a że podłoga i listwy są z drewna, to nowa dziura jest kwestią paru dni. Wiem, gdzie mają swoje szlaki przelotowe i mam co najmniej 6 miejsc, w których zastawiam pułapki. Działa jak złoto, w ciągu dwóch tygodni wyłapuję znakomitą większość odważniaków, a potem, zimą, to już sporadycznie się coś do domu pofatyguje - czasem orzeszki w pułapkach zdążą zjełczeć lub spleśnieć, zanim ktoś się na nie złapie ;)
Muszę jednak powiedzieć, iż dla mnie te "stwory" nie są obrzydliwe. Mam blisko setkę zwierząt różnych gatunków, nie mam problemu z pogłaskaniem zaskrońca czy całowaniem żaby

i myszy by mi nie przeszkadzały, gdyby nie niszczyły butów, ciuchów, folii, kabli itd., że nie wspomnę o tym, iż zostawiają po sobie czarne "pamiątki". Tak więc brzydzić się nimi nie brzydzę, ale muszę tępić, bo rozmnażają się tak szybko i skutecznie, że gdyby im pofolgować, to zjadłyby mnie razem z butami
