Witam miłych gości!
Za oknem dodatnie temperatury, rośliny oszalały i chcą rosnąć. Jak tak dalej pójdzie, to wkrótce zakwitną ranniki i zawilce od Halszki

Kwitną wrzośce, a krokusy mają już naprawdę duże szczypiorki. Zwariowana ta pogoda. Ciągnie mnie do ogrodu, ale póki co nie ma co robić. Chyba, żeby tak zabrać się za chwasty… Ale to mało ekscytujące zajęcie, więc odpuszczam

Zamiast zająć ręce w ogrodzie, to siedzę i klikam zamówienia. Kliknęłam kilka dni temu cztery brunnery i wyobraźcie sobie, że dzisiaj przyszła paczka

Rośliny w doniczkach, nawet coś tam wystaje i duże korzenie od spodu. Zadołowałam je w tych doniczkach, bo boję się kopać na rabacie pod lasem. Tam posadziłam jesienią sporo roślin od Marty, a także różne cebulki. Ale teraz nie pamiętam gdzie, więc brunnery zadołowałam w innej części ogrodu, bo boję się, że jak zacznę grzebać w ziemi, to jeszcze coś wykopię

Zamówiłam też kilka róż, a jeszcze zamówię kolejne. Niestety to co sobie upatrzyłam, jest w trzech różnych szkółkach, więc dojdą dodatkowe koszty przesyłki. Mam ochotę na kilka bylin, ale wstrzymuję się z zamówieniem, bo jeszcze gotowi też przysłać o tej porze roku, a to pomimo ciepłej zimy nie najlepszy pomysł. I tak sobie umilam czas po pracy…

Mąż zapewne dostanie palpitacji serca jak te paczki zaczną zjeżdżać wiosną. Trzeba będzie urabiać wcześniej grunt…
Dzisiaj wreszcie lipcowe zdjęcia, bo lipca jeszcze nie pokazywałam.
Soniu, masz takie zielone rączki i duże ogrodowe doświadczenie, że aż trudno uwierzyć w to, że nie umiesz zająć się różami

One wcale nie są takie wymagające – naprawdę.
Kocimiętka to może być Walker’s Low, ale w opisach przedstawiają, że się pokłada. Moja jak widać ładnie wyprostowana. Tak mi się kojarzy, że to ona, bo wiosną 2021 zamawiałam dwie w szkółce. Właśnie tę i jeszcze Neptune. Tyle, że ta druga na zdjęciach wydaje się być całkiem inna. Zresztą chyba ta druga całkiem padła, bo posadzona na tej rabacie, która była wiecznie mokra. Zaś drugą właśnie uratowałam przed zgniciem i przesadziłam w to miejsce, ale ręki nie dam sobie uciąć, że to na pewno ta, zwłaszcza, że kilka kupiłam w miejscowym ogrodniczym, a doniczki z nazwami dawno już wyrzucone.
I specjalnie dla Ciebie
Emi, część tych ostróżek przywiozłam ze starego ogrodu, resztę kupiłam w ogrodniczym. U mnie jakoś rosną, chociaż chyba lepiej im było w tamtej ziemi, która była bardziej przepuszczalna. Tutaj muszę je chronić, bo posadzone są na trasie biegającego Bravo, który zrobił sobie ścieżkę wzdłuż ogrodzenia. Swoim musiałam wymienić ziemię i w dołki wsypałam torf, który trochę wymieszałam z gliną, ale tylko odrobinę. Wiosną podlewam gnojówką końską nie tylko róże, ale pozostałe rośliny również. Zapewne ta gnojówka w kilku dawkach też im służy

Wiosną chyba je wykopię i powiększę dołki, które wzbogacę kompostem. Trzeba też będzie zrobić lepsze zabezpieczenia przed psem, bo inaczej wszystko stratuje. Z nazwami ostróżek, nie pomogę, bo nawet nie znam swoich.
pierwsza dalia
Wandziu, u Ciebie na ranczo ostróżki powinny dobrze rosnąć, bo masz zasobną ziemię, a one taką lubią. Też kiedyś wysiałam ostróżki z torebki i miałam głównie fioletowe, chociaż trochę różowych też się trafiało. Potem wysiewały się co roku same. Muszę wysiać i tutaj, bo one z różami tworzą duet doskonały
Część róż rzeczywiście rośnie równo, ale to przypadek. Wiosną staram się ciąć na jednakową wysokość. Potem już raczej nie ingeruję w ich wzrost. Może na zdjęciach tego nie widać, ale nie wszystkie rosną tak równiutko. Część mocno idzie w górę i nic na to nie poradzę. Jak obsadzałam rabaty, to starałam się dobierać poszczególne odmiany nie tylko żeby grały kolorystycznie, ale także patrzyłam na ich wysokość docelową. A ponieważ wiedziałam mniej więcej czego oczekiwać po konkretnej róży, więc tym też się kierowałam podczas sadzenia.
moje pierwsze liliowce
Iga, dziękuję za życzenia, które odwzajemniam ze szczerego serca
Tak, obecna działka jest dwa razy większa, a teren do obsadzenia nawet trzy razy, bo w poprzednim ogrodzie praktycznie cały przód był w kostce i tylko mały kawałek był możliwy do zagospodarowania. A z tyłu jak widziałaś miejsca nie było dużo. Nie wiem nic o oborniku końskim w płynie…

Zawsze stosuję swoją miksturę. Wychodzi dużo taniej, bo koniki dostają dwa worki marchewki i mamy za to kilka worów pączków. Taka ilość wystarcza na kilka dawek gnojówki i jeszcze zostaje cały pojemnik, w którym zostawiamy pączki, żeby się przekompostowały. Potem wykorzystuję to do dołków pod rośliny.
lipiec to czas kwitnienia lilii
Daysy, wkleję fragment odpowiedzi do Wandzi…
Część róż rzeczywiście rośnie równo, ale to przypadek. Wiosną staram się ciąć na jednakową wysokość. Potem już raczej nie ingeruję w ich wzrost. Może na zdjęciach tego nie widać, ale nie wszystkie rosną tak równiutko. Część mocno idzie w górę i nic na to nie poradzę. Tak jest z wybujałym wzrostem The Mill on The Floss, która wyrosła na wielkie różysko

Obok niej rośnie dużo niższa Princess Anne z jednej strony i trochę wyższa Royal Jubilee z drugiej. Jak obsadzałam rabaty, to starałam się dobierać poszczególne odmiany nie tylko żeby grały kolorystycznie, ale także patrzyłam na ich wysokość docelową. A ponieważ wiedziałam mniej więcej czego oczekiwać po konkretnej róży, więc tym też się kierowałam podczas sadzenia. A one i tak rosną po swojemu. William Moris to trudna róża. Miałam tę odmianę, ale zostawiłam bez żalu, bo był właśnie taki, jakim go opisałaś. U mnie na dodatek bardzo słabiutko kwitł
Lena, witaj

Miło, że zajrzałaś również do tego wątku

Glina jest na większości działki i to na własne życzenie. Zresztą na tym terenie jest ziemia gliniasto-piaszczysta i to przykryliśmy 30 cm warstwą gliny, którą przywieźli nam zamiast zwykłej ziemi. Mieliśmy podnieść teren ,ale normalną ziemią /taka była umowa/. Nie było nas wtedy w domu i wyrzucili 7 wywrotek tej gliny na działkę

Zapłaciłam z góry przelewem i tak zostaliśmy z gliną, która na dodatek przykryła też cztery wywrotki czarnoziemu

Tak więc mam mieszankę różnej ziemi, z przewagą gliny, którą teraz przy sadzeniu roślin, staram się wymieniać…
Martusiu, moje róże zimują bez niczego. Nie dostają kopczyków, ani żadnego innego okrycia. Muszą sobie radzić same, bo przy 150 sztukach, to niemożliwe zrobić dla każdej kopczyk. Kolce zawsze gdzieś tam wejdą – najczęściej w palec, ale do tego przywykłam i zaopatrzyłam się w specjalne rękawiczki, które i tak nie zawsze ochronią. A ile portek, kurtek nadarłam przy okazji różnych prac przy różach…

Nie raz łapały mnie za włosy… Kocham je jednak i wybaczam te poranione ręce i podartą odzież. Miłość wszystko wybaczy…
Jesteś kolejną osobą, która narzeka na ostróżki. U mnie na razie rosną, ale muszę się o nie bardziej zatroszczyć, żeby nie zniknęły.
Lucynko, zamówiłam kilka nowych różyczek i jeszcze dwie mam chęć zamówić… Nic nie kupiłam jesienią i mus to naprawić
Mam torebkę nasion ostróżki i wiosną posieję. W poprzednim ogrodzie też je miałam i ślicznie wyglądały wśród róż. Tylko raz wysiałam, a potem już same się rozgościły i co roku miałam mnóstwo siewek. Posieję też łubin i naparstnice, ale do doniczek, bo Bravo wszystko tratuje, więc nie ma innej możliwości. Doniczki postawię w foliaku, bo tylko tam będą bezpieczne. Mam nadzieję, że cokolwiek wyjdzie z tych moich siewów… Nasionka kupiłam, więc trzeba je wykorzystać.
Na koniec pokażę moje tawułki japońskie - lipiec to też ich czas
