Krysiu,
nie będę wykorzystywać garów jako doniczki, szkoda mi ich.
Są bardzo stare, być może jeszcze przedwojenne, uchowały się na przekór wszystkiemu.
Jeden jest nadpęknięty, związała górą konopnym sznurkiem żeby się dobrze kupy trzymał.
Postawiłam oba pod ścianą w salonie, razem z kołowrotkiem i tam sobie będą stały dla ozdoby.
Gary i kołowrotek są jedną z nielicznych ocalałych pamiątek z domu rodzinnego mojego Taty i chciałabym je zachować.
Loki,
ciotka nagromadziła sterty przeróżnych śmieci, bo może się przydać.
Patrząc na stan obecny tych zbiorów wiem jedno, nie będę zatrzymywać żadnego przedmiotu na wszelki wypadek, bo dysponując dużą ilością miejsca można po dłuższym czasie zebrać wielką kupę szmelcu, z którą jest tylko kłopot.
Tym bardziej, że coraz trudniej pozbyć się śmieci.
A u ciotki i tak najgorsza była zawartość lodówki, reszta wyschła na wiór co najmniej 30 lat temu.
Szczęście, że jestem odporna na smrody, przynajmniej kiedy potrzebuję.
Nie mam odruchu nawet przy koniecznych sekcjach.
Od czasów pamiętnego zejścia mojego pięknego samca pawia kroję każdego padłego ptaka.
Na szczęście już nigdy nie znalazłam podejrzanych zmian w wątrobie, a przyczyną padnięć była po prostu starość.
Halinko,
to jest wawrzynek.
Akurat ten egzemplarz został mi podarowany przez forumową znajomą znad Soliny.
Oprócz tego mam kilka innych różowych i całą masę białych i ich siewek, mogę się podzielić, pisz na pw.
Judaszowca też posiadam, ale jeszcze nie kwitł.
Kwitnący egzemplarz, o ile pamiętam, jest u Lokiego, zajrzyj do Jego wątku.
