Florianie
Dzięki ,akurat węgierskiego nie znam
Myślałam ,że to po włosku.
W każdym razie ten niesamowity liliowiec od Ciebie kwitnie najdłużej ze wszystkich.
Pachnie i jest cudny ,choć miejscówkę ma dość trudną na podjeździe.
Przy obecnej suszy nie wyrabiam z podlewaniem i część floksów jest zwiędnięta niestety.
Marysiu
Dziękuję za uznanie.
Po prostu sielska a raczej zmurszała oprawa moich rabatek dodaje ''uroku''.
Tak ,jak pisałam Jackowi susza daje mi w kość.
Nie wyrabiam sama z podlewaniem tak dużego ogrodu.
Zbyszek jeździ do stoczni co dzień ,wraca skonany - 300 km. prawie za kółkiem i jeszcze przy pszczołach robi.
Ledwo daje radę podlać swoje małe rabatki.
Susza jest taka ,że trawa spalona ,kwiaty więdną nawet co dzień podlewane.
Przy domu ,pod samym nosem ,przykryte od słońca palą się.
Przez koronaświerusa nie miałam dostępu do hydrożelu i teraz to się bardzo mści.
Niektóre donice można dwa razy podlewać i tak za mało.
Włączam węża i woda leci pomału ,ale to nie rozwiązuje problemu ,teren za duży.
Na działkę nawet się nie fatyguję z wodą bo bym padła.
Zbyszek musi zawieźć baniak autem.
Do ''nocnego'' zestawu nabierania miodu i ślimaków doszły przetwory - co noc coś robię.
Zaczęły owocować ogórki i cukinia ,więc nie można zmarnować.
W prognozie dopiero za tydzień jakieś opady , a u nas często tak jest ,że jak już susza to bez litości.