Pojechałam do szkółki w celach towarzyskich, że tak się wyrażę, i rzeczywiście niczego nie kupiłam! Taka byłam dzielna

. Ale mam upatrzone swoje typy, więc pewnie w listopadzie coś nowego się u mnie pojawi.
Jak widać, róże rosną w szczerym polu. Z jednej strony osłonięte wysoką kukurydzą. Są regularnie nawadniane i mimo tej patelni - kwitną. Wszystkie!
Hodowca zresztą twierdzi, że różom potrzebne jest przede wszystkim słońce i że w cieniu zaczynają chorować. To tłumaczy moje problemy z piegowatymi liśćmi. Na jego polu (niejednym zresztą) róże nie dość, że wszystkie kwitną, to jeszcze nie mają ani śladu jakiejkolwiek choroby grzybowej. Są one też często pryskane różnego rodzaju środkami chemicznymi (naprzemiennie). Są też nawożone. Nie wiem, czy teraz, bo trochę późno, ale wcześniej na pewno. Sama zresztą zauważyłam, że jak po kwitnieniu dałam moim różyczkom papu w postaci nawozu z dużą ilością potasu i fosforu, to się od razu zabrały do roboty.
Z takich naprawdę zdrowych odmian warto wspomnieć 'Robustę', która przy domu właściciela rozrosła się w krzew sporej wielkości złożony z kilku mniejszych. Ponoć kwitnie non stop. Oto ona:
Do półcienia natomiast ja sama polecam 'Leonardo da Vinci' oraz 'Red Leonardo da Vinci'. Są to róże które też kwitną nieustannie i mają bardzo romantyczne kwiaty.
Sama mam zamiar kupić jeśli już to właśnie ze 3 krzewy 'Reda' i posadzić je blisko siebie, bo naprawdę tworzą piękny zwarty i niezbyt wysoki krzew. Taki właśnie widziałam w ich przydomowym ogrodzie.
W półcieniu dzielnie też radzą sobie okrywówki. Właśnie zastanawiam się nad zakupem polskiej róży 'Merkury'. Jest też bardzo urokliwa róża 'Red cover', ale ona idzie już w czerwień, a tego koloru do tej pory nie miałam

.
Tu się trochę różnię od hodowcy, bo on preferuje w swoim ogrodzie róże czerwone, a ja raczej różowe

. Dlatego też polecał odmianę pnącą 'Paul?s Scarlet' jako bardzo odporną na choroby. Mimo czerwieni może się skuszę

Uprawia on oczywiście róże we wszystkich kolorach. Pięknie mu kwitną białe okrywowe, których nazwę niestety zapomiałam.
Na innym forum natomiast przeczytałam, że w miejscach bardziej cienistych dobrze radzą sobie angielki Austina. Tylko... gdzie ja to mam wszystko upchnąć

.
Tam, gdzie już jest sporo cienia, zamieniam róże na hortensje.
Nie chcę zapeszać, ale całkiem nieźle kwitnie róża 'Ghita of Rennesaise'. Ledwo skończyła, a już zaczyna na nowo.
A może to efekt pandemii

, ledwo kwiat przekwitnie, a ja już lecę z sekatorem
Przesadzona w nowe miejsce 'Ascot' też nie ustaje w kwitnieniu i wypuszcza nowe pędy.
Na zdjęciach mi kiepsko wychodzi.Do tej pory nie mogłam uchwycić jej koloru.
'Bouquet Parfait' mimo piegowatych liści dalej kwitnie.
Wreszcie pokazała się 'Larissa' Jakoś tak w tym roku kwitła niepostrzeżenie. Mam nadzieję, że teraz da czadu!
A to różyczka NN zabrana z cienia, mam nadzieję, że w nowym miejscu będzie kwitnąć bujniej.
Podejrzewam, że to 'Lady of Shalott' albo może nawet prędzej 'Lady Emma Hamilton', bo pachnie cytrusami.
