Zagadka. Kolejny sezon i znowu ten sam problem z moją bordową pelargonią zwisającą: odbarwione liście. Kilka postów wyżej jest mój post z zeszłego roku. Chora pelargonia to egzemplarz który powstał z sadzonki z zeszłorocznej rośliny, która cierpiała na tę samą przypadłość.
Objawy:
- młode liście bieleją (ale nerwy są zielone)
- zahamowany wzrost.
Chora pelargonia:

Zdrowa pelargonia ze skrzynki stojącej obok:

Warunki:
- parapet od zachodu
- ziemia plus drenaż z kermazytu
- podlewane w upały codziennie, w chłodniejsze dni rzadziej, jednorazowo 0,5 litra kranówki
- nawożenie 1x w tygodniu nawozem z Biedronki "Gardenic - nawóz do roślin rabatowych NPK 5-6-8"
Szukając informacji na ten temat znalazłam takie możliwe diagnozy:
- brak magnezu
- brak żelaza
- brak azotu
- za dużo wapnia
- choroba grzybowa - mączniak
- przenawożenie
- za małe nawożenie
Co ciekawe, w tej samej skrzynce obok siebie jedna roślina jest zdrowa (nowa), a dwie chore (z sadzonki od chorej). Mają przecież takie same nasłonecznienie, podlewanie i nawożenie. Może to znaczy, że jednak nie chodzi o niedobór mikro/makroelementów, tylko to jakiś grzyb/wirus/bakteria?... Albo wada genetyczna?
Choroba wygląda identycznie jak u @uvvo : viewtopic.php?f=19&t=67844
Czy ktoś wie jak pomóc? Co zrobić na początek, tak żeby nie zaszkodzić?