Bo to wcale nie jest łatwe. Nasiona dojrzewają w różnym tempie, ja miałam parę pręcików zakwitniętych do połowy a niektóre kieszonki już były suche. Trochę zebrałam, niektóre śladowe ilości , bo zerwałam pręcik za wcześnie.
Wzięłam to na sposób i przekwitnięty pręcik obciągam z torebek i podsuszam. Potem wrzucam na sitko metalowe z większą dziurką. Pomierzwię chwilę ręką i nasiona mi spadają na kartkę przelatując przez oczko.
Mam kilka odmian zebranych, reszta kwitnie. Zbieram osobno każdą roślinę, choć nie wiem czy jest sens. Mam kilka praktycznie identycznych, sama nie wiem po co to zrobiłam, bo potem się dezorientuję co jest co.
Dla lepszej orientacji podpisałam roślinki nazwami, tak strzelając do czego jest podobne, bo nasiona podpisane " bordowy z zieloną obwódką' kiedy mam ich 100 niewiele mi mówi.
Na komputerze mam zdjęcia więc jak dosiądę to pokażę, może to mi pomoże w lepszym rozeznaniu.
Spr?bowałam też pomieszać pyłki. Nie chcialabym snuć złudnych nadziei ale chyba zapyliłam jednego drugim, dokładnie Combatem Watermelona ( jak źle nazywam to poprawiajcie, bo dla dobra zbiorów musiałam jakoś towarzystwo ochrzcić).
Ciekawe czy ma szanse tu coś wyjść. Dla lepszej intymnosci w mnożeniu wystawiam je na zewnątrz i liczę że pszczoły też coś namieszają.
