W tym sezonie w moim karmniku stołowało się zdecydowanie mniej ptaków niż w poprzednich. Oczywiście nie liczyłam osobników, ale wysypałam niewiele ponad połowę zakupionej karmy. Dodatkowo krogulec urządzał często polowania i populacja sierpówek zmniejszyła się znacząco.
Na początku zimy było, poza sikorami i kosami, dużo ptaków z żółtymi piórkami (nie sikory). Nie podejmuję się ich nazywania, na pewno były to jakieś 2 różne gatunki. Niektóre z nich były bardzo czupurne i nie dopuszczały innych do karmnika. Teraz właściwie tylko sikory. Od czasu do czasu atakuje je coś drapieżnego. Bywa, że skutecznie, sądząc po pozostałych piórkach.
Niestety u mnie w tym roku bardzo mały ruch przy karmniku. Brakuje szczególnie łuszczaków. To sytuacja z Pomorza i być może w głębi Polski rzecz wygląda inaczej. Jednak po masowych nalotach czeczotek i jerów poprzedniej zimy pozostały jedynie wspomnienia. Przy karmniku pusto, nie licząc wszędobylskich mazurków, bogatek i modraszek. Nie ma sikor czarnogłowych, sosnowych i ubogich, które tak licznie kręciły się przy stołówkach. Od biedy trochę czyży i dzwońców zawitało późną jesienią. Nawet grubodziób się nie pojawił, nie mówiąc o rzadszych gatunkach.
Może to efekt tej dziwnej zimy?
Jak dla mnie to zaczyna się przedwiośnie.
Kilka dni temu trele wyśpiewywał na szczycie drzewa paszkot.
Sikorki też od kilku dni już ćwierkają wiosennie.
Dziś krążyły nad lasem trzy myszołowy i to też wiosennie.
Dzięcioły werblują w lesie na całego.
U mnie przy karmnikach wciąż spory ruch. Najwięcej sikor wszelkiej maści (poza czubatkami). Drugi rok z rzędu przylatuje stadko grubodziobów, które przegania wszystkie inne ptaki nawet dzwońce. Poza tym sporo zięb i jerów.
U mnie w tym roku mały ruch. Tradycyjnie najwięcej jest sikor modrych i bogatek oraz mazurków i wróbli. Przez kilka dni stołował się rudzik i kosy. Nie było tym razem grubodzioba ani czyżyków i dzwońców. A w poprzednich latach było ich sporo.
Za to w karmnikach w pracy oprócz tych moich tegorocznych obserwowałam sikorki ubogie, raniuszki i kowaliki.
No to tym moim zadziornym dzwońcom nie dawał się tylko kos, który jak wszedł do karmnika i umościł się na słoneczniku, to z niego prawie nie wychodził. Czasem go przeganiałam. Śmieliśmy się, że jak Kubuś Puchatek, tak się objadł, że nie mógł wyjść. Dał się skusić na rzucone pod karmnikiem jabłka i gruszki. Teraz już raczej ucztuje na tym co spadło z karmników, a zwłaszcza rury z nasionami.
Wczoraj i dziś słychać było pierwsze śpiewy kosa o poranku.Wczoraj usłyszałam szum skrzydeł i gdy podniosłam głowę zobaczyłam jakieś 3 sztuki białych, sporej wielkości ptaków (żuraw, czapla?) lecących w kierunku północno- zachodnim.Koniec zimy?
Zastanawiałam się jakim cudem tak szybko znikają orzechy i kulki, choć śniegu nie ma i jest coraz cieplej...
Aż dzisiaj złapałam winowajcę na gorącym uczynku: