Witajcie kochani
No i kolejny dzień za nami, czas szybko biegnie, kolejne wizyty, itak do piatku, a w piątek staję na komisję lekarską, na grupę, denerwuję się tym bardzo, bo dzięki temu mam pracę i chciał bym mieć ją nadal
Pogoda całkiem fajna i dzisiaj była, w słonku nawet ciepło
Marzenko tak, dzielżany w sierpniu i to w połowie sierpnia już kwitły, no ale we wrześniu oczar???
Lucynko ależ i baletnica jest, no bez niej to już by nie było oczka

Baletnica wymaga nowej kiecki, w tym roku muszę jej sprawić
Jadziu już jest lepiej, będzie dobrze, inaczej tego nie widzę
Mariuszu nadrabiam zaległości póki jeszcze mogę, zaraz zacznie się pokaż wiosennych kwitnień
Dziś Wam opowiem historię dzika imieniem Zenuś i jego siostry Zenitki
Wiosną tamtego roku zaczęła przychodzić do nas locha z dwójką maluchów, przychodziła do jedzenia, którego nie dojadły koty nasze wolnożyjące, pewnego dnia maluchy przyszły same i domyślilismy się, że już z matką więcej nie przyjdą, bo słychać było poprzedniej nocy strzały całkiem niedaleko naszych domów.
Maluchy świetnie sobie radziły, rosły, nie oswajalismy ich za bardzo bo i po co, niech sobie żyją wolno, a jeść dostawały, więc były u nas co dzień rano i wieczorem. Próbowałam do łowczego miejskiego dzwonić, nawet raz przyjechał ale nie bardzo chciał cokolwiek zrobić, nikt zresztą nie chciał za bardzo pomóc, a potem kiedy dowiedziałam się, że łowczy może przyjechać i je odstrzelić to swierdziliśmy wszyscy sąsiedzi jednogłośnie, że nie pozwolimy na to i tyle. Późnym latem Zenitka prawdopodobnie dołączyła gdzieś do stada, tak na powiedzieli znawcy, a Zenuś został i zamieszkał na działce. Kto śledzi moje wątki, ten pamięta moją starą działkę, a raczej teściowej mojej działkę, z której mnie pogoniła, sama na niej nic nie robiła, więc Zenuś się tam zadomowił na dobre. Legowisko zrobił sobie pod starą altaną i do tej pory wieczorami przychodzi coś nie coś podjeść, nie odchodzi za daleko, no i po prostu sobie tu mieszka.
A to własnie Zenuś z Zenitką
