dziad_Jag pisze:Zależy jakie sosny. Maślaki związane są z sosnami, ale tylko młodymi. W borze sosnowym maślak jest ewenementem. W borze typowe są raczej zające. Najgorszy maślak-siciak w ogóle nie potrzebuje drzew. Nigdy nie zapomnę, gdy łażąc po lesie wyszedłem na zupełnie łyse torfowisko. Parę hektarów pokryte było szczelnie siciakami. Nie mam pojęcia ile mogło ich być; myślę że setki tysięcy! Niestety nie istniały jeszcze aparaty elektroniczne, a mój Fied ważył ponad kilogram, więc oczywiście nie chciało mi się go targać na grzyby. Więc tego niesamowitego widoku nie mogłem uwiecznić!
Jak napisałeś o maślakach i sosnowym młodniku to od razu przypomniała mi się poniższa anegdota:
Na grzyby jesienią dawno, dawno temu stale w to samo miejsce jeździłem zakładowym autobusem z Żoną i z dzieckiem. Raz dziecko było chore i na zapłacone miejsca namówiłem koleżankę z kimś jeszcze. W autobusie okazało się że koleżanka jedzie z Babcią. Poprowadziłem je na moje sprawdzone miejsca, ale grzybów prawie nie było. Babcia zapytała: ?Gdzie tu jest młodnik sosnowy?. Teren dobrze znałem. Szybko tam trafiłem. Młodnik był bardzo młody - drzewka były niższe ode mnie. Babcia powiedziała: ?No to teraz dzieci na kolana? i sama padła na kolana, wlazła pod dolne gałęzie i tyle jej było widać. Też padłem na kolana i po omacku wyciągałem maślaki spod gałęziami. Koleżanka powiedziała mi, że jej babcia to córka leśniczego i całe życie żyła w lesie. Jako jedyni uginaliśmy się pod ciężarem grzybów.
Z maślaków umieliśmy robić tylko sos, zupę, farsz. Nie można ich było suszyć. W occie też się nie udawały.
Więc rozdałem część moich maślaków tym co prawie nic nie nazbierali.
Nigdy nie doczyściłem spodni na kolanach upapranych w żywicy i śluzie maśłków, po których siłą rzeczy chodziłem.