Witam szanowne towarzystwo od mokrej roboty. Jestem świeżo po lekturze od deski do deski obu odcinków tego wątku. Jakież było moje zdumienie kiedy trafiłem na swoje posty pisane od 16 paź 2009. Kompletnie mi to wyleciało z głowy. Dobrze że skleroza nie boli.. Moje odwiedziny w Waszym gronie urwały się nagle bo los rzucił mi na głowę nieprzewidziane obowiązki. Najpierw pod silną presją rodziny remont w mieszkaniu z rozbudowywaną na bieżąco listą "potrzeb" Kiedy już myślałem że odetchnę, dowiedziałem się (mimochodem) że zostanę dziadkiem i że to był główny powód całego dymu. Zamiast zasłużonego relaksu zaczął się prawdziwy "armagedon". W tak zwanym międzyczasie zainteresowałem się hodowlą pszczółek o nazwie murarka ogrodowa i one też poza wnuczką trzymającą się mojej nogawki, potrzebowały trochę mojej pracy. Specjalnie dla wnuczki zainstalowałem na balkonie mini plantację poziomek. Fotki w linkach w podpisie. Za poziomki wnuczka dałaby się pokroić na plasterki jak salami więc uprawa powoli się rozrastała. Balkon nie chciał urosnąć więc kolejnym pomysłem było zamontowanie na ścianach poziomych rur z powierconymi otworami na krzaczki i systemu zautomatyzowanego podlewania wodą z dodatkiem nawozu. Wszysko szło piękne i owocowało sumiennie aż nagle trrrach i na wiosnę po obudzeniu kolejno krzaczki zaczęły umierać. Wytoczyłem najcięższy oręż ale nie pomogło. Postanowiłem zrobić gruntowne śledztwo i zaopatrzyłem się w stosowne pomoce naukowe które wykazały winnego, czyli mnie. Otóż w mojej instalacji woda krążyła w obiegu zamkniętym. Okresowo w beczce uzupełniałem jej zapas kranówą do której dodawałem pożywkę- na oko, odmierzając łyżeczką ilość według wskazań producenta. Nie przewidziałem że poziomki nie wyjadają razem z wodą całego serwowanego im żarełka więc w beczce zbiorczej zupka gęstniała. Na domiar złego systematycznie nawadniana gleba w rurach zmieniła się w lepką zbitą breję. Trudno powiedzieć czy rośliny zostały ukiszone z powodu przesolenia czy się wcześniej utopiły. Teraz inaczej zabrałem się do dzieła i postanowiłem że na wiosnę moje (wnuczki) poziomki będą rosły w hydroponice typu NFT z wykorzystaniem wiszących już rur i systemu nawadniania. Przede wszystkim bardzo pomocne okazały się przyrządy pomiarowe- elektroniczny MIERNIK pH METR TESTER KWASOMIERZ PEHAMETR ATC (cena<30 zł) i konduktometr czyli EC-metr (cena<90 zł) które nabyłem na znanym portalu aukcyjnym. Pierwszy służy do badania kwasowości wody z pożywką a drugi do mierzenia stężenia pożywki w roztworze. Piszę o tym ponieważ i w Waszej hydroponice warto, szczególnie gdy roślinka zaczyna narzekać, sprawdzić w czym tak naprawdę moczą się jej korzonki. Przy okazji zrobiłem też test swojej kranówki i wyszło że ma pH około 8 i jest solidnie twarda. Po przegotowaniu jej twardość maleje nieznacznie (do ok. 350 uS/cm). Dla porównania woda dejonizowana ze stacji benzynowej ma twardość około 20uS/cm a roztwór pożywki w wodzie destylowanej dla młodej rośliny ma około 700uS/cm. Jak to pokonać? Otóż dzisiaj na tym samym portalu aukcyjnym zamówiłem tak zwany Wkład liniowy (żywica Demi 2") zasypany żywicą jonowymienną (cena dzisiejsza 23.75 zł) Jest to rura wypełniona granulkami ze specjalnej żywicy przez którą przepuszcza się kranówkę. Ponoć wystarcza na przefiltrowanie i zmiękczenie około 1000 l wody. A co potem? Potem przepłukuje się tę żywicę w stężonej solance, dzięki czemu odzyskuje swoje właściwości i tak w kółko. Dla moich potrzeb czajnik Brita byłby za mało wydajny a i koszt eksploatacji pewnie większy. Woda deszczowa, teraz przy zanieczyszczeniu smogowym jest bezużyteczna, kwaśna i brudna.
Ponieważ często podczas lektury wątku trafiałem na zagadnienie wymiany keramzytu czymś skażonego, podpowiem że lepsze od przelewania wrzątkiem jest wyprażenie go przez kwadrans na blasze w piekarniku. Osiągana w piekarnikach temperatura nie zrobi krzywdy wypalanej glinie a z pewnością ukatrupi wszelkie żyjątka w każdym stadium rozwoju. Swoje rośliny hoduję zazwyczaj od nasionka i żeby zabezpieczyć je przed procesami gnilnymi, bakteriami i grzybkami, często stosuję roztwór aptecznej wody utlenionej (1 łyżka na litr). Roślinom to nie szkodzi a raczej pomaga bo dostarcza odrobinę tlenu korzonkom i woda tak szybko nie kiśnie. Na moich poziomkach pojawiały się też mszyce. Nie mogłem stosować agresywnej chemii ze względu na wszędobylską wnuczkę. Skuteczny okazał się oprysk co kilka dni roztworem sody oczyszczonej (ćwierć łyżeczki na litr z kropelką płynu do mycia naczyń).
Mając pH-metr, keramzyt i wełnę mineralną której też używam, moczę przez kwadrans w wodzie zakwaszonej do pH 6.5. Taki zabieg usuwa ewentualne alkalizujące zanieczyszczenia i potem nie ma niespodzianek. Do zakwaszania używam najzwyklejszy kwas fosforowy. Jest tani, bardzo wydajny a na dodatek używany także w przemyśle spożywczym. Rośliny nie narzekają.
Wiem że moje eksperymenty odrobinę mijają się z Waszymi potrzebami ale może kogoś zachęcę do drobnego doposażenia arsenału środków, z pożytkiem dla Waszych podopiecznych. Od czasu kiedy gospodyni wątku zaczynała swoją przygodę wiele się zmieniło na lepsze. Łatwiejszy jest dostęp do wyposażenia i ceny znacząco spadły. Tyle na razie, żeby nie nadużywać cierpliwości Szefowej Wątku. Zobaczymy czy kogoś zainspiruję do moich szaleństw
Przypomniało mi się jeszcze coś co może zechce wypróbować
Teresa600 lub inni eksperymentatorzy. Czytałem że zmarniała Ci sadzonka jakiegoś cytrusa. Otóż dość łatwo jest wyprowadzić od nasionka cytrusy kupowane w sklepie spożywczym. Pestki po wydłubaniu z owocu cytryny, pomarańczy.... kumkwata po lekkim opłukaniu w wodzie żeby pozbyć się tylko lepkiej i śliskiej otoczki należy bez żadnych dodatkowych zabiegów, a szczególnie bez suszenia(!) wetknąć do doniczki z ziemią lub drobnym zwilżanym często keramzytem i dla utrzymania stabilnej wilgotności przykryć woreczkiem foliowym. I tyle. Szczególnie kumkwat jest wdzięczny w hodowli bo rośnie dość zwarcie, niezbyt wysoko, znosi przycinanie i w naszych warunkach dość obficie potrafi zaowocować. Żeby owocował szybko a nie po kilkunastu latach, wskazane jest po wzmocnieniu siewki zaszczepić ją (najlepiej na wiosnę) zrazem pobranym z owocującego już okazu. Cytrusy nie lubią nadmiaru wody, preferują kwaśne podłoże. Mimo to prowadzenie od początku w hydroponice może się udać. Docelowo doniczkę należy przewidzieć nieco wyższą ze względu na długość korzeni. Ja swoje nasiona (różnych jadalnych...jak nie przymierzając sałata) od pewnego czasu kiełkuję w małych wilgotnych kostkach wełny mineralnej. Kiedy korzonki wychodzą z wełny, bez żadnego czyszczenia osadzam roślinę razem z tą kostką w keramzycie i rośnie sobie dalej. Nie jest to zwykła wełna ze sklepu budowlanego tylko przeznaczona dla ogrodników. Na znanym portalu Aukcyjnym można ją wypatrzyć pod hasłami wełna mineralna-paluszki lub wełna mineralna-korki. Zwykła wełna mineralna stosowana do ocieplania budynków jest zaimpregnowana przeciwko wilgoci więc wprost się nie nadaje. Wypróbowałem jednak że wyprażenie przez godzinę w piekarniku w temp >200 st.C usuwa tę impregnację i staje się ona nasiąkliwa jak należy.
Napisałem wyżej o szczepieniu kumkwata i innych cytrusów ale jak to zrobić kiedy nasza siewka ma grubość zapałki i wysokość kilkunastu cm? Na deser linki do dwóch filmików w wersji rosyjskojęzycznej z wystarczającym mam nadzieję instruktażem:
https://www.youtube.com/watch?v=orvm77haS2Y
a szczególnie tutaj
https://www.youtube.com/watch?v=tasJMHzM5fI Nigdy nie wiadomo, kiedy znajomość tej techniki może się przydać
