Cześć raz jeszcze
w okolicy świąt stałam się szczęśliwą posiadaczka hoyi. (chyba carsony) Stanęła sobie w docelowym miejscu, dosypałam jej ziemi, podlewam jak przeschnie i nie ruszam. Wypusciła mi już pięknego liścia a na pędach na których są te "wypustki" (nie wiem jak to się poprawnie nazywa) widać że coś zaczyna żyć.
hoja w okolicach doniczki ma masę pędów i liści blisko siebie usianych natomiast ma też sporo baaardzo długich pędów na których liście są w odległości kilkunastu centymetrów. Czy one sa tak bardzo oddalone od siebie bo ta część rośliny miała za mało światła czy dlatego , że skupiła się na przedłużaniu pędu?
Naliczyłam też na niej ponad 20 pozostałości po kwiatach..takie kołeczki uschnięte. Rozumiem,że jeśli panna zdecyduje się kwitnąć to z nich będzie wypuszczać kwiaty?
Czytałam też że hoye lubią spryskiwanie. Nie chciałabym jej ruszać a bez ruszenia nie mam moźliwości spryskania. Czy w takim razie olać to spryskiwanie i np przecierać liście wilgotną szmatką czy w ogóle jej nie dotykać tylko podlewać?
ach no i chyba ostatnie pytanie.. panna jest w okresie regeneracji, całe 5 liści ma cirmnozielonych w plamki a reszta jednolicie jasnozielona, w dodatku zima jest, ale jakby odżywa.. czy w związku z tym powinnam ją np raz w miesiacu wspomóc jakimś nawozem czy też olać żeby sama się ogarniała powoli i poczekać do wiosny? mam biohumus i astvit w domu.
To moja pierwsza hoja w dodatku trochę taka bidna, więc z góry dziękuję za pomoc w wyprowadzeniu panny na roślinę
