Moniko, ja też pierwszy raz przechowałam cyklamena. Wstawiłam go do domu i stoi. I kwitnie. To mu nie przeszkadzam.
Basiu, wiem, że powinno przestać i odpocząć. Ale stoi sobie na południowo-wschodnim parapecie i chyba mu dobrze. Podlewam minimalnie, jak zaczyna lekko mięknąć kaudeks, czyli mniej więcej co 2 tygodnie.
Arku, Aniu, dziękuję.
Marianie - takie warunki to marzenie.

Piękne te krzaczki.
U mnie słońce dziś zniknęło, jest tak pochmurno i ponuro, że żal serce ściska... Zdjęcia zatem w takim właśnie klimacie, choć i tak optymistycznie, bo fuksje nie dają za wygraną. Słońce czy nie, one nie przerywają kwitnienia.
Ulubienica (nie tylko moja) - 'Hawkshead'. Znów urosła na potęgę, a kwiatów ma zdecydowanie więcej niż w lecie. W dodatku dłużej je utrzymuje. Achy i ochy na okrągło, jak na nią patrzę.
A tu jedna jedyna sadzonka z pierwszego, lipcowego rzutu, która mi się ostała.
Fuksja 'Rohees New Millenium' - jest cudna, a dziś rozwinął się pierwszy pąk!
Patrzę teraz na te moje fuksje i nie wiem, jak mogłam je odkryć dopiero w tym roku! Takie cudności. Zwłaszcza w ten jesienny czas, kiedy świat jest przeważająco ponury, a ich kwiaty działają jak balsam dla duszy. Oby tylko powiodło się ich zimowanie. A na wiosnę na pewno dokupię następne, bo już nie wyobrażam sobie ich nie mieć.
Azalie też uparcie kwitną.
A tu azalka (biała, kwiat pojedynczy), która też sprawiła mi dużo radości. Po zimie wyglądała jak obraz nędzy i rozpaczy:
A teraz jest piękna, zieloniutka i chyba zawiązuje właśnie pąki na zimę.
