Asiu, lubię takie puchate koty zimą. Są takie napchane i puszyste. Jest co głaskać.

Nasze domowe, mimo że pasą się u sąsiadów (u tych, do których przechodzą przez balkon), to jednak mają zupełnie inne sylwetki niż te koty wychodzące. Tosiek latem jest straszną chudziną.
Poniżej fotki zimowego kota, który kiedyś odwiedzał moich teściów... do czasu, gdy nasikał teściowi na grządce z młodą sałatą.

Ale zanim się to stało, to bardzo lubiłam go dokarmiać i głaskać. Tu na rękach u M.
Ten kot był najpierw bardzo nieufny, pewnie miał konkretny powód z przeszłości. Ale po jakimś czasie mogłam go już głaskać i zaczął mi towarzyszyć koło domu (teściów).
Marysiu, no to widzę, że w pełni rozumiesz moje i Asi potrzeby zimowych wyjazdów na działkę.
Już tam sąsiedzi na wsi pewnie za nami tęsknią, bo darmowego teatrzyku nie mają, zawsze to
świeża krew do obgadywania.
Alaniu, u Ciebie z tego co pamiętam to ziemia bardziej sypka, taka z kopców nadaje się do doniczek, ale u nas po roztopach śniegu to będzie jedno wielkie błotko, nie zachowa ono tej drobnej gruzełkowatej struktury, a szkoda. Nasza nawet by się nadawała do donic jako domieszka, gdyby ją od razu wymieszać z bardziej przepuszczalnym podłożem.
Soniu, Ewelinko: lubię te nasze forumowe spotkania, są dla mnie bardzo ważne. Bo ja z natury to takim trochę samotnikiem jestem. Przyznam, że w poprzedniej pracy w korporacji nie byłam w stanie zintegrować się z koleżankami, które kompletnie czym innym się interesowały. (Zwłaszcza tym, jak awansować czyimś kosztem.)
Werbena ma spore szanse, żeby wzejść: z pieleniem jestem zawsze mocno do tyłu, zacznę od innej rabaty i dam jej większe szanse.

Soniu, ta werbena to od Ciebie.
