Olu,
Marysiu,
Mariolu,
Iwonko,
Lucynko
W telewizorni mówią, że to już ostatnie ciepłe dni, więc uszczupliłam pulę urlopu o jeden dzień i znów zrobiłam sobie wagary w środku tygodnia

. Kradnę te chwile dla siebie, za każdym razem opłacając je wzmożoną pracą zawodową i domową po powrocie, ale dopóki plusy przeważają, to warto

.
Kilka dzisiejszych zdjęć - kto rano wstaje, temu ... dana jest rosa na kwiatkach
Graham Thomas przywitał mnie dwoma kwiatami a ma jeszcze sporo pąków. Chciałabym jeszcze w tym roku zobaczyć resztę tych ciepłych kwiatów.
Louise Odier.
Eden Rose kwitnie w parterze. Pąki na pięterku jeszcze czekają.
Bonica
Charles Austin. Tak go lubię w tym roku!
Sezon już się kończy a ja systematycznie robię porządki na rabatkach. Dzisiaj szło mi nie najlepiej z powodu upału i osłabienia fizycznego (kobietki wiedzą, co mam na myśli

) . Tak więc w tempie muchy, co to wpadła do smoły, snułam się po działce, co chwila zbierając siły fizyczne i wolę walki do "zrobienia" kolejnego kawałka. Idę do szopy, idę, a właściwie, to po co ja idę?

Zapomniałam, hmmmm ... pewnie po sznurek. Biorę sznurek, wracam na rabatkę. A nie! Nie szłam po sznurek, no przecież po łopatkę szłam!

Dobra, idę po łopatkę. Z łopatką wracam na rabatkę. No tak, ale jeszcze tyczkę chciałam, no to drepczę po tyczkę. W połowie drogi, a po co ja idę?

Aaaa, no tak, po tyczkę przecież. Przyniosłam tyczkę ale co się nadreptałam, to moje. No to teraz pić się chce. To do domku po picie. No i tak to właśnie wszystko mi szło

. Pielę siedząc na małym wiaderku odwróconym do góry dnem. Wiaderko postawiłam krzywo na ziemi, co spowodowało, że po posadzeniu na nim szanownej, wygięło się i połamało. W końcu stanęłam w prawdzie i stwierdziłam, że pożytku ze mnie dziś w ogrodzie nie będzie. Zrobiłam sobie zatem kawkę, wyciągnęłam ciastko, zerwałam maliny i ostatnie borówki, wystukałam na komórce numer do Mamy i tak spędziłam resztę działkowego dnia. Było cudnie!
