Zastanawiam się, wrzesień to czy lipiec, bo upał porządnie daje się we znaki.
Nie ma mowy o jakiejkolwiek pracy z roślinami poza zbieraniem nasion i podlewaniem.
Część jednorocznych kończy już swój żywot. Wcześnie
Nawet astry z samosiewu zrobiły się brzydkie i zapewne wkrótce wyprowadzę je na kompost.
Dobrze że wysiałam trochę astrów na późniejsze, to jeszcze pocieszą oczy.
Marysiu [Maska] - prawdopodobnie jastrzębie właśnie młode mają, bo zrobiły się niesamowicie aktywne, a dzikie gołębie już nas pożegnały.
Kiedyś M hodował króliki, ale taką specjalną rasę, bardzo duże. Jeden wystarczał na pasztet nie tylko dla nas, ale też dla naszych "słoików".
Ten jest bardzo zabawny. Mieliśmy rozrywkę, gdy kicał po działce, a pies za nim.
Awantura wybuchła, gdy piesek w pogoni za króliczkiem wpadł na rabaty kwiatowe i połamał mi dwie chryzantemy.
Ostatecznie skończyło się tym, że niszczyciel został ubezwłasnowolniony za pomocą długiej linki.
Tereniu [TerDob] - króliczek daje nam mnóstwo radości, ale piesek się przy nim rozpuścił jak dziadowski bicz i dwie chryzantemki mi zniszczył. Dostał za swoje, ale czy zrozumiał?
Jeszcze jest pięknie, jeszcze kolorowo, ale już coraz to mniej tych kolorków i wkrótce zrobi się szaroburo....
Też nie chcę jesieni!!!
Alicjo - gołębie jeszcze i dzisiaj nie opuściły gołębnika. Ciągle się boją.
Może to i dobrze, przynajmniej jastrząb nie porwie żadnego.
Jeszcze coś nie coś kwitnie, ale już coraz mniej. Do tego upał i susza. Szybko przekwitną wszystkie roślinki.
Dziękuję i wzajemnie zdrówka życzę.
Julio - szczerze mówiąc, to nie wiem, jaki los czeka króliczka, bo to miniaturka i zapewne mieszkał w domu. Syn i synowa mają jednego takiego króliczka, bo drugi odszedł jakiś czas temu, to może do nich pojedzie...
Jeszcze o tym nie wiedzą, bo szalenie mi się zwierzaczek podoba i decyzja nie zapadła.
Listonosza wyglądać będę, nie ruszę się z domu, bo upał mógłby zaszkodzić roślinkom, gdyby miały nocować na poczcie.
Moje hibiskusy w zasadzie mają półcień, bo rano słońce, potem cień gdzieś od godz. 11 do 16 - 17, a potem znowu słońce, ale rozproszone przez gałęzie drzew.
W tym roku mają mniej kwiatów, ale zdaje się, że je zaniedbałam, bo one lubią mieć mokro. Deszcze padały, ale widać za słabo podlewały, a ja nie dolewałam im wody.
Z jednorocznymi jest trochę więcej pracy, bo trzeba je wysiać, potem popikować, ale gdy dostaną już swoje miejsce docelowe, nie są kłopotliwe. Choć trochę warto mieć.
Ja częściowo rezygnuję z jednorocznych, ale przecież nie całkowicie, o nie!
Dziękuję za życzenie deszczu
Soniu - też mi się ten aster podoba. Wysiałam ich dość dużo, ale jakieś delikatniejsze są, bo tylko kilka przeżyło. Może uda się zebrać nasionka i może uda się uzyskać z tych nasion takie same roślinki....
Jeszcze nie zapadła decyzja w sprawie królika, ale najpewniej pojedzie do stolicy, do syna i synowej, którzy mieli takie dwa, a jeden ich opuścił.
Też chcę przesadzać, ale pogoda nie pozwala. Muszę czekać. Oby nie za długo, bo ja niecierpliwa bardzo.
Mariolko - o tak! M rozżalony. Dobrze że trafił się ten króliczek. Pozwala zapomnieć.
Moje róże też już coraz mniej kwiecia pokazują, nieliczne jeszcze cieszą oczy. Jesień bliziutko, choć pogoda wcale nie wrześniowa.
Pamiętam moich synów i ich zapędy hodowlane, o które w znacznej części ja i M musieliśmy się troszczyć.
Szczęśliwie teraz już tylko własne fanaberie możemy realizować.
Iwonko 1 - te astry akurat siałam specjalnie, bo na obrazku mi się podobały. Owszem, są ładne, ale bardzo chorowite i tylko kilka mi się uchowało.
Nasz króliczek też dostał imię, tylko trochę niepoprawne politycznie, więc nie wiem, czy mogę je podać...
A co tam, on ma na imię Murzynek.
Coś mi na działce jednak jeszcze kwitnie.
















Pumpkin.











































