Hej, hej 
!
Wisi tam jeszcze kto na płocie? Proszę nie uciekać, wyjeżdżam dopiero w poniedziałek, więc jeszcze co nieco Wam opowiem.
Spytałam Filozofa, co się z nim działo, że go kilka dni nie widziałam. A on: Cichutko siedziałem, nie było za co brzęczeć...
. No, powiedzcie sami, jak można nie lubić tego chłopa
.
Moje rozy tworzą pączki na potęgę, jakby to miała być ich ostatnia szansa, a rozkwitnąwszy na następny dzień gubią płatki. To samo leluje. Tak jakby znały powiedzonko dziadka Poszepszyńskiego: "Trzask, panie, prask, i po wszystkiem!"
Za chwilę zielone pokoje będą gładko i jednolicie zielone...
.
Marysiu
!
Róże biedne są jak diabli. Wysilają się, wysilają ... i kaput! W dodatku te obecne kwiatki jakieś takie niedorobione, niewypełnione i niewybarwione jak należy. Szkoda, wielka szkoda

.
A inne rośliny są tym trwalsze im bardziej mają pierwotną formę. Tak jak psy, im bardziej "wydumana" rasa tym bardziej chorowita i krótkowieczna. Bardzo lubię te pierwotne kwiaty, no może poza różami, bo te wolę "wypasione"

.
Ale ta mnie denerwuje jak diabli. To
La Roche Guyon. Niby wszystko fajnie (pomijając fakt, że miała być liliowa!), ale jeśli się pomyśli, że te pączki ani drgnęły od czerwca, to można się wkurzyć.
Alexio
!
Śmiem twierdzić, że w zainteresowaniu nazwami róż i ich genezą jesteś wyjątkiem.
Kreatywność hodowców jest w istocie wielka, ale nawet im czasem brak polotu, bo kto nazwał białą różę
White Rose 
?
A tzw.
Madamy dotyczą głównie nazw róż historycznych i (chyba) w większości nadawane były na cześć żon bankierów. Czyli
tędy sięgano do ich portfeli lub dziękowano za hojność...
No i kobiety nie były jednak na tyle ważne, żeby mieć imiona własne, raczej były "własnością" swoich mężów

.
Rozkwitł wymarzony
Dieter Muller i nie wiem, czy to cudo, o którym warto było marzyć, czy tylko kolejna różowa róża... No, ale może to przez ten upał...
A
Cream Abundance, w zeszłym sezonie chwalony pod niebiosa, teraz, niestety, flak

.
Jagno
!
Nie wiem, kim byłaś w poprzednim wcieleniu, ale Twoje róże na pewno były ludźmi, tyloma ludzkimi cechami je obdarzasz... Ja wolałabym, żeby to nie była moja ostatnia bytność na tym najlepszym ze światów, ale jakiego wcielenia od reinkarnacji oczekiwać? Muszę się poważnie zastanowić...
Ewa/Drewutnia kiedy pierwszy raz odwiedziła mój ogród, zdziwiła się, że hoduję tyle pokrzyw

. A to były właśnie kłosowce, tyle, że wówczas jeszcze nie kwitły. Dla mnie to jedne z najcudowniejszych bylin. Jak na razie zimują bez łaski, kwitną bardzo długo, niektóre się sieją, zwabiają mnóstwo żyjątek (pszczół, trzmieli, motyli), czasem, niestety, także ślimaki nagie. Ale co tam. Są tak długo piękne, że nawet kiedy spod śniegu wystają ich poczerniałe kłosy, to widok jest super.
To jest ten, który się sieje.
To inny, ale nazwy odmianowej nie znam.
A to
Blue Fortune, najbardziej okazały. Uwielbiam te włochate gąsieniczki

.
A to nowe nabytki, nazwy mi się gdzieś zapodziały. Ładne, ale zawsze wolę te stalowo niebieskie.
No i teraz decyduj sama. Chcesz je, czy nie.
Ja też mam te pierwotne odmiany jeżówek i stan posiadania zwiększa się. Reszta "nowomodnych" odmian przetrwała z bidą najwyżej dwa sezony.
A taki przegorzan, dajmy na to, raz posadzisz i do końca świata się go nie pozbędziesz

.
Wandeczko
!
Popatrz, jaki paradoks. Ogród wymęczony upałem, pozbawiony róż, które przekwitły i wielu bylin, które uschły, w Twoich oczach wypiękniał

.
A moim zdaniem lepiej znosi obecny upał niż ten lipcowy. Może dzięki chłodnym nocom, porannej rosie i kilku ulewom sprzed paru dni.
Ale
pastelowy spokój lubię

.
Dla Ciebie trochę ulubionych barw.
Rozanne w kosmosie.
"Lisie ogonki"
Baronesse
Z nowości:
Wróciły motyle, ale śmiesznie. Najpierw były same bielinki, teraz same rusałki pawiki

.
Rozkwitła goryczka siedmiodzielna, zwykle kwitnie w lipcu...
No i dalijka. Kurdupelek, ale jaki zażywny!
I zaległości z wyprawy na Kaszuby.
Koci koszyczek.
Kocia poduszeczka.
Kocie słupki.
Kocich, pardon, słodkich snów - Jagi