Beato (anastazja B): oj tak, nasadzenia się przydadzą. A taka uprawa z patyczków jest całkiem satysfakcjonująca.
Humbaku: u nowo zapoznanych sąsiadów zobaczyłam co najmniej trzy kolejne koty i dwa małe pieski, jeden z nich to taki typowy szczekacz - robi za dzwonek do drzwi, a raczej do furtki. Ale te koty - no świetne były! Jak tam podeszliśmy, to wszystkie nas obserwowały, każdy na swój sposób, jeden siedział na dachu nad nami i dokazywał na całego. Ubaw mieliśmy z niego.
Marysiu: kotek może na coś liczyć, ale ma tyle nornic do upolowania, że rozpieszczać go nie będę.
Te dwa rodzaje tulipanków udało mi się rozmnożyć, przyrosły w 2013 r., przesadziłam je i w zeszłym roku miały tylko liście, a w tym zakwitły.
Filemonku: pewnie, że jest wygwizdów i masz rację - wiatr robi swoje. Z czasem drzewa i krzewy się pojawią i urosną, kiedyś tam. Już jest sporo nasadzone. Ale planujemy jeszcze jakiś czas zlecać komuś koszenie traktorem, więc nie możemy sadzić na całej powierzchni, bo nikomu nie będzie się chciało kosić slalomem.
Soniu: widziałam u Ciebie jeszcze ze dwa inne rodzaje tulipanków, które i ja mam u siebie.
Betusiu: no widzisz, z kotkiem jest dokładnie tak, jak pisałaś. Mogłoby ich jeszcze więcej przychodzić. Lubię je obserwować, jak się czają w trawie. Jak lwy na sawannie.
Przychodzą, tylko jak nas nie ma.