I ja dołożę swoje " trzy grosze "....
Rhapsody in Blue mam trzy sezony i jedyne co mnie w niej denerwowało to brzydko wyglądające kwiaty przy okwitaniu. Kolor trupio szary...

Przesadziłam ją w półcień i wygląd przekwitających kwiatów się poprawił. Z plamistością też nie jest źle. Trochę plam się pojawia, pod koniec sezonu, ale łysa nie stała nigdy. Drapakiem też nie jest, bo rośnie przy ścieżce...a tam biega mój pies

. Kilka razy połamał jej pędy i to chyba ją pobudziło do wypuszczania nowych...Tak więc dzięki niemu krzaczek wygląda całkiem ładnie
Ale żeby nie było tak kolorowo, to mam kilka róż, których nie lubię. Najbardziej denerwuje mnie
Rosarium Uetersen. Po dziesięciu latach nadal wygląda na różę parkową, ale nie to jest najgorsze...Przez te wszystkie lata wypuściła trzy pędy

Stoi taki brzydki drapak i tylko mnie denerwuje. Nie lubię wyrzucać żywych roślin, ale nie mam już cierpliwości do niej i na wiosnę pewnie się jej pozbędę.
Kolejna paskuda to
Rumba. Mała, brzydka, nijaka. W zasadzie to sama nie wiem dlaczego jeszcze u mnie rośnie.
Następna do eksmisji
Polarstern. Na nią wyrok już zapadł. Róża bardzo kapryśna, wiecznie przemarza - nawet jak nie ma zimy. Na dodatek kwitnie skąpo, kwiaty szybko przekwitają i łapie plamistość.
Jest jeszcze kilka takich nie lubianych, ale na ich temat może w dalszej części dyskusji

.