Jak zakończyła się ta historia ;-):
Ostatecznie pojawił się czarny grys bazaltowy. Bez żadnych elementów drewnianych. Otoczony jedynie plastikowymi obramowaniami ogrodniczymi. Ale, ku przestrodze potomnych, chciałem o czymś napisać.
Grys kupiłem via internet, kierując się korzystną ceną. Po fakcie zorientowałem się, że wzięła się ona stąd, że sprzedawca, jak złożyłem zamówienie, prawdopodobnie pojechał na pobliską budowę i odkupił od robotników parę ton kruszywa bazaltowego. Podejrzewam tak, bo czekałem w firmie, aż przyjedzie z "magazynu", gdzie trzyma ten grys, jak mówiła żona (reszta oferowanych rzeczy była zaś na podwórku sklepu ;-)). Podejrzenie wzięło się stąd, że czarny bazalt okazał się może i czarnym, ale tak zapylonym bazaltem, że jest szary. W momencie kupna sprzedawca przemył kilka kamieni pod kranem, wytarł i wtedy rzeczywiście były ciemne. Ale moje ścieżki - mimo polewania, deszczów itp. - ściemnieć nie chcą. Przekombinowałem. Poniżej ilustracja:
Na zdjęciu z lewej strony widać moją trawę, obrzeże, oraz grys w formie oryginalnej i zmoczonej (ach, ten grafitowy kolor). Lizak jest do złapania skali (choć przy trawie jest zbędny). No cóż, nie jest czarny, prawda? Za to było nieco taniej ;-). Na zdjęciu z prawej strony rabatka wysypana kamieniami w kolorze białym i czarnym. Takim dobrym czarnym, jaki miał być i u mnie... Zdjęcie zrobione przy jakimś biurowcu. No cóż... Kiedyś... ;-)...
Drogie Koleżanki i Drodzy Koledzy, uważajcie przy zakupie czarnego grysu z niepewnego źródła. Nie dajcie sobie wmówić, że ściemnieje, jak się przepłucze. Bo tak się może nie stać... ;-)

. .
