jode22 pisze:W zeszłym roku ślimaki szalały mi w szklarni. Zjadały siewki sałat jesiennych i nadgryzały papryki. Posypałam popiołem i problem zniknął. Natomiast w tym posypałam trochę granulek Snakola przy wejściu i ani jednego ślimaka w szklarni nie miałam. Polecam oba sposoby, z tym że Snakol jest o tyle lepszy, że nie boi się wody

.
U mnie kompostownik jest za działką w dość podmokłym miejscu, więc ślimaki mają raj. Nic na nie nie działa, bo obok za płotem jest nieużytek, więc mają raj. Snacolu nie będę używać, bo po pierwsze jedynie mógłby zmniejszyć ilość ślimaków. Wszystkich nim nie wytruję, a po drugie na krańcu działki mam oczko wodne pełne żab, w tym chronionych rzekotek drzewnych i rodzinkę jeży. W związku z tym w grę wchodzą wyłącznie metody, które nie zniszczą przy okazji istniejącego ekosystemu. I tak już kiedyś niedoszły szwagier spryskał wszystko randapem. Owszem zniszczył trochę chwastów i trawę, ale to co odrosło po chemicznym pogromie to wyłącznie najtrudniejsze do zniszczenia gatunki chwastów. Po tej przygodzie wolę nie ingerować z chemią w żadnym kącie ogrodu, ani wokół niego. W związku z tym dorodne dynie na kompostowniku pewnie mi nie grożą, ale za to wieczorne żabie koncerty mam gwarantowane
