piszę załamana i pokonana po wielotygodniowej walce.
Nie mam ogrodu, ale za to mam balkon, który zamieniłam w ogród.
Wielkie okazałe krzaki pomidorków koktajlowych (obficie owocujących), własna fasola, spory bukszpan, pietruszka naciowa, koper, poziomki, mięta, szczypiorek, papryka, ogórki, słoneczniki i jeszcze parę różnych kwiatów. Generalnie jak to wszystko ruszyło w maju to miałam taki piękny ogród na balkonie, że z dumą podziwiałam wszystkie okazy roślin.
I właśnie w maju zaczął się koszmar, kiedy poziomka zaczęła marnie wyglądać. Nie znałam przyczyny tego stanu. Spędziłam dużo czasu na przeczesywaniu literatury na temat eko-oprysków. Poziomka przyjęła na siebie litry oprysków cebulowo-czosnkowo-pokrzywowo-pomidorowych (oczywiście osobno). Nic to nie dało. Do tego na różnych roślinach zaczęłam zauważać miodówki, przędziorki, mszyce. Wszystkie te trzy udało mi się wypędzić kolejnymi próbami opryskowymi (roztwory octu, mydła szarego, mleka itp), ale poziomka nadal marniała (dodam, że są to sadzonki, które przyniosłam rok temu z ogródka działkowego i w minionym roku pięknie kwitły i owocowały). Dopiero wtedy mocno wytężyłam wzrok i przyjrzałam się liściom poziomki od spodu. Zauważyłam, że są całe pokryte mikroskopijnymi kropeczkami w kolorze jasnego brązu i bieli, których nie sposób było zidentyfikować czy są to robaki, czy jakieś narośle czy jeszcze co innego, bo były zbyt małe.
Później poszło już błyskawicznie (mimo, że cały czas nie przestawałam stosować różnych eko oprysków odstraszających czosnkowym aromatem). To samo paskudztwo zniszczyło mi wszystkie krzaczki fasoli, ogórki (które miały już tycie owoce), miętę, teraz obsiadło mi krzewuszkę, paprykę (która ma już małe zawiązki owoców), pomidorki, goździki.. Z mojego pięknego ogrodu nie pozostało już prawie nic. W akcie desperacji pojechałam do sklepu po fachowy oprysk, póki co kupiłam biologiczny Agricolle (Target), precyzyjnie wyliczyłam dawkę do pojemności mojego spryskiwacza i żadnej różnicy po dwukrotnym oprysku nie widzę....
Obrywałam najbardziej sponiewierane liście każdej z roślin, żeby zmniejszyć populację tego czegoś, ale nie przyniosło to żadnego rezultatu (poza znacznym przerzedzeniem roślin...)
Próbowałam przez szereg tygodni ustalić co dokładnie zjada moje rośliny i nie mam pewności czy są to jakieś roztocza roślin? I dlaczego nie reagują na moje ataki?
W tym miejscu muszę napisać słów kilka o samym balkonie: położony jest niby od południa, ale blok w którym mieszkam ma bardzo daleko wysunięty dach, przez co na moim balkonie nie gości ani bezpośrednie słońce (pada tylko na ustawione przy balustradzie doniczki i ziemię, na same rośliny już nie), ani deszcz.
Pomóżcie proszę..
1. co to za intruz?
2. czym go wyprosić?
3. czy ziemia z wszystkich donic jest jakoś skażona tym szkodnikiem (larwami?) i muszę ją całą wyrzucić i nie używać w przyszłym roku (kupiona była teraz na wiosnę)?
4. jak się przygotować do przyszłorocznego sezonu, żeby zapobiegać takim stratom roślin?
będę wdzięczna za wszelkie podpowiedzi, bo jestem początkującym ogrodnikiem balkonowym.
Dodam jeszcze, że próbowałam podglądać te mikro kropki pod mikroskopem i to co zobaczyłam totalnie mnie załamało, bo upewniłam się, że mam do czynienia z jakimś bezwzględnym robactwem..
Próbowałam zrobić zdjęcia tego, co zobaczyłam pod mikroskopem, ale słabo wyszły, więc wybaczcie jakość..
pozdrawiam wszystkich
Kinga
(nie wiem czy będę umiała dodać zdjęcia)


