I bardzo dobrze, obyś Mariolu jak najczęściej trafiała na takie przeszkody
Nowicjuszka w ogrodzie
- Comcia
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 13362
- Od: 9 maja 2008, o 14:28
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Wrocław
Wiolu - dokładnie tak jak mówisz. Jak byłaś u mnie to widziałaś tylko sterty pociętych gałęzi a teraz jest rabatka i nawet nawciskałam do niej sporo cebul 
Bogusiu - kto by tam chciał takie jabłka jak teraz są inne odmiany, jabłka piękne i ogromne. A ryneczek we Wrocławiu zajęty przez kawiarnie
:):)
Gabrysiu - druga rabatka ( ta gdzie na razie leżą tylko gałęzie ) też pewnie przymusowo będzie lekko jajowata bo nie wiem gdzie trafię na korzenie
A teraz wam coś powiem. Moja koleżanka poszczuła mnie że w lasach koło Sławy są grzyby i chyba wezmę sobie jutro wolne i pojadę na "łowy"
Bogusiu - kto by tam chciał takie jabłka jak teraz są inne odmiany, jabłka piękne i ogromne. A ryneczek we Wrocławiu zajęty przez kawiarnie
Gabrysiu - druga rabatka ( ta gdzie na razie leżą tylko gałęzie ) też pewnie przymusowo będzie lekko jajowata bo nie wiem gdzie trafię na korzenie
A teraz wam coś powiem. Moja koleżanka poszczuła mnie że w lasach koło Sławy są grzyby i chyba wezmę sobie jutro wolne i pojadę na "łowy"

- Comcia
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 13362
- Od: 9 maja 2008, o 14:28
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Wrocław
A żebyście wiedziały że się w lesie zgubiłam 
Potrzebowałam godziny by się odnaleźć, ale warto było..... Do tego stopnia że zostałam do soboty
Na swoje usprawiedliwienie dodam że grzybów było wielkie mnóstwo i to dosłownie wszędzie. Wielki kosz napełniał się właściwie sam w jakieś 2,5-3 godziny. Powrót w sobotę wieczorem i ogromne ilości grzybów do przerobienia. Musiałam dokupić drugą suszarkę na grzyby ( przyda się też do suszenia jabłek i gruszek z działki ) bo bałam się że mi się popsują....
Sąsiadka z domku obok spacerując z dzieckiem po ośrodku przynosiła mi z każdego spaceru prawdziwka albo chociaż pogrzybka. Nawet do lasu nie trzeba było chodzić
Czegoś takiego to ja nie przeżyłam jeszcze.
Z przerażeniem słuchałam jak koleżanka planowała poobiednie wyjście do lasu jeszcze w sobotę. Byłam wykończona fizycznie dźwiganiem kosza i schylaniem się po kolejnego grzybka, a perspektywa powrotu z jeszcze obfitszym plonem do pzrerobienia przyprawiała mnie o dreszcz przerażenia.
Przedstawiam swoje plony i wiewiórkę która biegała po ośrodku podchodząc nawet pod domki ...
W jednej misce są suszone grzyby plus pełen zamrażalnik oczywiście grzybów
Mam jako pamiątkę odcisk na ręce, krórego nabawiałam się krojąc swoje plony.....

Potrzebowałam godziny by się odnaleźć, ale warto było..... Do tego stopnia że zostałam do soboty
Na swoje usprawiedliwienie dodam że grzybów było wielkie mnóstwo i to dosłownie wszędzie. Wielki kosz napełniał się właściwie sam w jakieś 2,5-3 godziny. Powrót w sobotę wieczorem i ogromne ilości grzybów do przerobienia. Musiałam dokupić drugą suszarkę na grzyby ( przyda się też do suszenia jabłek i gruszek z działki ) bo bałam się że mi się popsują....
Sąsiadka z domku obok spacerując z dzieckiem po ośrodku przynosiła mi z każdego spaceru prawdziwka albo chociaż pogrzybka. Nawet do lasu nie trzeba było chodzić
Czegoś takiego to ja nie przeżyłam jeszcze.
Z przerażeniem słuchałam jak koleżanka planowała poobiednie wyjście do lasu jeszcze w sobotę. Byłam wykończona fizycznie dźwiganiem kosza i schylaniem się po kolejnego grzybka, a perspektywa powrotu z jeszcze obfitszym plonem do pzrerobienia przyprawiała mnie o dreszcz przerażenia.
Przedstawiam swoje plony i wiewiórkę która biegała po ośrodku podchodząc nawet pod domki ...
W jednej misce są suszone grzyby plus pełen zamrażalnik oczywiście grzybów
Mam jako pamiątkę odcisk na ręce, krórego nabawiałam się krojąc swoje plony.....






