Danusiu- tak, wreszcie operacja za Zakiem- kamienie usunięte i teraz tylko czekać, aż wyzdrowieje. Na razie jest jeszcze mocno otumaniony po zabiegu- drzemie w legowisku. Jeszcze u weta 2 razy zrobił siku- znaczy się, wszystko działa

U nas śnieg leży tylko miejscami, ale ziemia mocno nasiąknięta. Jedyne, co zrobię to korekta agro nad cebulkami.
Beatko- ściskam gorąco i życzę, aby niepewność związana z Córcią jak najszybciej się wyjaśniła! Ja dzieci nie mam, natomiast wiem, jak się moja Mama denerwowała, jak ja byłam w szpitalu jako 10ciolatka. Po kilkutygodniowym przeziębieniu, które się nie poddawało leczeniu, miałam częste krwotoki z nosa, wylądowałam na ostrym dyżurze cała w pokrzywce. Przez 3 dni trzymano mnie w izolatce (pierwszego dnia odwiedziły mnie wszystkie dzieci z oddziału

), podejrzewano białaczkę- Mama opowiadała mi później, że ze szpitala chodziła do pobliskiego kościoła.. Później okazało się, że to ostra wirusówka, podobna do grypy, która tak zmieniła obraz krwi, miałąm tez powiększone wątrobę i śledzionę..
Potrzymano mnie w szpitalu 2tyg, dostawałam zastrzyki wzmacniające, wyniki krwi się poprawiły.
Ściskam- oby u Was szybko i równie pozytywnie się wyjaśniło
Agniesiu- dzięki w imieniu chrapiącego Zakuśka
Marzenko- trochę teraz pocierpi, ale w słusznej sprawie.. Oby szybciutko dochodził do siebie!
Pan Loczek- super określenie! Faktycznie sierść, nie dość, że bardzo gęsta, to lekko faluje, a na krawacie i uszach jakby loczki robione gofrownicą
Zakuś spokojny, jak ja siedzę grzecznie- mając mnie na oku może spokojnie leżeć. Gorzej, gdy gdzieś idę- nawet do sąsiedniego pokoju- mój cień zawsze biegnie za mną..
U weta, jak został wypuszczony z klatki, to zaczął- kompletnie pijany- biegać dookoła mnie. Śmiałam się, że to pies pasterski a ja występuję w roli owcy
Jak jest podekscytowany, to kręci młynki dookoła własnej osi i biega dookoła mnie- ogonka nie ma, więc nie ma czym merdać i kręcić- to kręci sam sobą
Aniu- cieszę się, że już po operacji! Kamienie widziałam- faktycznie kanciaste.. Nieduże, ale z bardzo ostrymi brzegami- ale psina musiała cierpieć.. Daliśmy je na badanie- dowiemy się, jaki skład, a w związku z tym czego unikać w diecie..
Też myślę, że Zak nie zauważy braku jąderek- a może lepiej mu będzie bez dyndającego się czegoś między nogami
Najgorsze będzie to, aby przekonać Zaka do nieskakania po meblach.. U weta dostał silne p/bólowe i od razu tam próbował wskoczyć na parapet (mają taki niski, szeroki z poduchą do siadania..). Dostałam zastrzyk p/bólowy do zrobienia rano- w razie potrzeby.. Jednak jeśli nie będzie cierpiał za bardzo- to chyba lepiej, żeby troszkę bolało- będzie ostrożniejszy..
Na razie jest mocno przymulony, chodzi niepewnie, na pewno jest nieco obolały. Najważniejsze jednak, że kamienie wyjęte i teraz tylko czekam, aż wróci do formy tak szybko, jak Twój Okamuś
najbliższe dni będą ciężkie- pełne ocknięcie się po narkozie, ból.. Dobrze, że jutro idę do pracy tylko na 5godz i weekend- to najgorszy czas będę go mieć na oku. Mieszkamy w domu na 3 piętrze- na ogródek będę Zaka wynosić w transporterze, z którym nieźle się pogodził (noszenia na rękach nie lubi i się trochę wyrywa..)- nie wolno mu chodzić po schodach- tym bardziej, że na jednym biegu mamy je dość strome..
Najgorsze za nami- ciągle odkładana operacja.. kilka trudnych dni przed nami.. ale z perspektywą na wyzdrowienie- więc damy radę!
Cieszę się, że Twój Okami tak szybko do formy wrócił i mam nadzieję, że Zakuś, gdy już nie ma paskudnych ostrych kamieni, też odzyska radość życia..
Kasiu- staram się coś wymyślać w projektach, nie do końca wiedząc, czy to ma sens.. Cieszę się niezmiernie, że widzisz w nich coś pozytywnego- chociaż zdaje sobie sprawę, że to tak bardziej na zachętę
W Twoim ogrodzie zaintrygowała mnie ilość powojników- od początku chciałam mieć kilka sztuk oplecionych na ogrodzeniu- ale teraz widzę, że można je z powodzeniem wprowadzić też na rabaty- pozwól, że z czasem będę się inspirować..
Myślę, że to początek wielu pracowitych lat w ogrodzie- jednak nic mnie tak nie relaksuje, jak grzebanie w ziemi. Nawet jak nie mam co robić, to chodzę po ogródku i wg powiedzenia
pańskie oko konia tuczy- robię obchód, sprawdzam co jak rosnie, gdzie listki się rozwijają a gdzie pączki kwiatowe rozchylają..
Z drzew też się cieszę- zarówno tych rosnących, jak też i tych zaplanowanych. Dwie strony działki na razie zupełnie puste- jeden bok obsadzę powojnikami (jedna z niewielu rzeczy, które robię zgodnie z projektem sprzed kilku lat..), a na drugim wymyśliłam klony scanlon i jarzębinę edulis (podobno jej owoce są jadalne na surowo i nadają się jako dodatek do mięs i na dzemy- musze więc nauczyć się robić dzemy

). Najważniejsze, że drzewa, wg informacji ze sklepu, mają minimum 3m- więc efekt będzie od razu!
Dario- widziałam wczoraj Twój ogród

jakie spektakularne zmiany!! Pięknie wszystko zrobiliście- z żalem tylko zauważyłam, że wątek zamknięty- więc pochwały wpisuję do Ciebie- u siebie... Przemiana niesamowita- od zachwaszczonej trawy i chaotycznie rosnących iglaków- do pięknie zagospodarowanych rabat
