Wniosek:
nie kupować funkii w supermarketach.
Najczęściej są z Holandii, gdzie uprawia sie je w celach hurtowych na polach, jak u nas kartofle. Pługiem sie obrabia, pługiem wyoruje na sprzedaż. Co sie może dziać? Masakra, wystarczy, że na wiele sztuk jedna będzie zarażona. reszty dokona masowe pakowanie na ścisk do transportu
Dodane:
Wyszukałem informacje odnośnie zasilenia listy host zawirusowanych i przypadek Lady G.
To rok 2007, w adnotacjach uwaga, że pierwsza roślina tej odmiany, u której zanotowano wirusa HVX pochodziła z supermarketów.
Tak więc skutek tego, co napisałem wyżej.
Lecz w jaki sposób zmusić producentów, laboratoria kultur in vitro do obowiązku przestrzegania
wymogów sanitarnych? Skoro nawet w Holandii w 2008 r. na rynek amerykański trafił transport, z którego 3/4 wypadła pozytywnie po przetestowaniu? I o ironio, wszystkie były oznaczone jako "wirus free" ... jawi sie wniosek, że przed transportem tych roślin w ogóle nie testowano, a przesądzono o ich zdrowiu na zasadzie oględzin. Zarażone rośliny wykazywały niski poziom infekcji, nasuwa sie wniosek, że zostały zarażone właśnie w czasie prac poprzedzających transport.
Czy wyobrażacie sobie na tej podstawie solidność naszych producentów? Ostatnio znalazłem w szkółce zawirusowaną hostę, o czym poinformowałem sprzedawcę. Poprosiłem, by skontaktowała sie z producentem i jednocześnie dostawcą. Widząc jej reakcje wytłumaczyłem, na czym polega problem, rzekła, że oni host nie dzielą, tylko sprowadzają ( oczywiste kłamstwo). Baba popatrzyła na mnie jak na wariata, odrzekła, że host wcale sprowadzać nie będzie jeśli jest jak jest.
W ten oto sposób rozwiązuje sie problem- nie ma zysku od razu, więc won:( Przestawia sie na inną produkcję, dopóki na tych innych nie pojawi sie następna zaraza....potem won:(
Błędne koło.