No cóz, Opuntia azurea jest całkiem łądna zarówno pod względem dwukolorowego, żółto-czerwonego kwiatu, jak i pod względem dwukolorowego, niebiesko-purpurowego w słońcu korpusu. No i oczywiście to nie mrozak, choć jak każda opuncyjka ze Stanów Zjednoczonych, jakiś lekki mrozik wytrzyma.
O. macrorhiza pewno, że czeka i już się niecierpliwi ;) Urwany człon w wypadku się ukorzenił, a stary coś tam puszcza. No i znalazłem kawałek odrościka, co w poprzednim roku został obgryziony przez ślimaki, więc go odciąłem i ciepłem na bok. Oczywiście przezimował i się jeszcze ukorzenił, taka to bestia ;)
A mediolobiwki, no i trochę ajlosterki swój urok mają. Raz, że na metrze kwadratowym można mieć ich potężną kolekcję. Dwa, że jeśli chodzi o proporcje wielkości rośliny do wielkości i ilości kwiatów, to są trudne do przebicia ;)
Obecnie cały czas cośtam kwitnie, ale sfocić udało się tylko jedynego u mnie przedstawiciela tzw. chilijczyków. Oczywiście to marketowiec ;)
