Kret nadal nie wlazł do pułapki. Powpychałam karbid to krecich tuneli. Ale teraz jak podlewam wodą, to okropnie śmierdzi. Bleeeee
Kret zrobił dwa nowe kopce. Wszystkie skutecznie zasypuję po tym, jak w ciągu doby nie wlezie do pułapki.
Beatko, spróbuję z włosami. Słyszałałam też, że krety nie lubią zapachu żywotnika - mogę powpychać gałązki tui do norek.
Psa nie mogę mieć, bo mój mąż ma uczulenie na sierść, zresztą moje dzieci też.
Rącznik - rozważałam, ale on jest chyba trujący również dla ludzi, a moje dzieci są nieobliczalne.
A z tą studnią i z mężem... hmmm... wiesz, stosuję najstarszy na świecie sposób na faceta.
Najpierw sama coś planuję i projektuję.
Potem podpuszczam go w rozmowie udając przysłowiową blondynkę i mówię, że tego się chyba nie da zrobić, że na przykład musi stać goła beczka na deszczówkę na ogrodzie. Potem bardzo się dziwię, jak mi mówi, że da się, oczywiście, tylko wymaga to nakładu pracy i kasy
Potem entuzjastycznie reaguję na "jego" pomysły, gdy zgadzają się z moimi
Generalnie dążę do tego, żeby uznał za własny pomysł to, co ja już wcześniej sama wymyśliłam.
jak M. ma zapał i wierzy, że coś genialnego wymyślił, to utwierdzam go w tym i traktuję jak siódmy cud świata.
Potem jak pracuje nad projektem, to chucham na niego i dmucham, przynoszę smakołyki i oczywiście chwalę za każdą najmniejszą wykonaną rzecz.
Oczywiście nawet za to, jeśli coś zleci komuś - np. daszek studni został zrobiony przez stolarza Ale M zrobił wszystko inne
Takie dzieło to potem jest oczywiście oficjalnie jego pomysł i jego zasługa. To, że przypadkiem marzyło mi się właśnie coś takiego, pozostaje moją słodką tajemnicą.




























