Dani, już jestem 

 .
Podlewam wodą z kranu 

 , ale nie od razu 

 .
Od Sokolicy (nasza forumka) podłapałem sposób na zmiękczanie wody.
Nie gotuję, tylko do odstanej kranówki dodaję kwasku cytrynowego. Ok. 
0,3-0,5 grama na butelkę 
1,5 l wystarczy.
Fiołki lubią ziemię (a więc i wodę) dość kwaśną. Znalazłem informację, że pH może być nawet 4,5.
 
  
Moja kranówka, jak widać ma pH nawet do 8  

 (zielony pasek). 
Po dodaniu 
0,6 g kwasku 
pH spada do 
4 (pasek żółty ), a 
0,2 g kwasku daje pH ok. 
6 (pasek bladozielony).
Miarką poglądową są małe łyżeczki. Na wadze (a raczej ważce 

 ) jest dokładnie tyle kwasku, co na łyżeczce z większą porcją. Mniejsza porcja to 0,2 g. Specjalnie się nie szczypię z dokładnością. Mniej więcej pomiędzy tym wielkościami i jest ok.
   
Wodę wlewam zawsze do pełna do podstawki. W doniczce powinno być kilka 
dużych otworów. Po mniej więcej 15 - 20 min wylewam to co nie zostało wciągnięte. Bywa tak, że już po 5 min. wody nie ma w podstawce. Właśnie przed chwilą przetestowałem z zegarkiem w ręku. Wtedy jeszcze trochę dolewam. 
Młode, które jeszcze nie rozwinęły systemu korzeniowego, podlewam przez jakiś czas dodatkowo i od góry, ale nie za wiele. Muszą się starać szukać wody. Nie ma lekko 

 .
Krysiu, spróbuj tak samo, powinny być bezpieczne. 
Kiedy kwitną nawożę zwykłym nawozem dla kwitnących, po kwitnieniu - dla roślin zielonych.
Dostały też raz siarczan magnezu. Polecany do kwasolubnych (paproć, calathea) przez Czarodzieja (nasz forumek). Po takim zabiegu liście mają się zrobić intensywnie zielone.
I powtórzę, to co napisałem na początku wątku.
Parapetowce są moje 

 . Tak się zawziąłem i już. Chociaż od Emki na pewno zaraziłem się tą miłością.
Chłop też potrafi 
  
 . 
