Tadziu szkoda Twojej babcinej chryzantemy, aż dziwne że po tylu latach nagle zima ją wykończyła. Tak jak piszesz, sprawdzam w tym roku jak poradzą sobie moje chryzantemki, jak nie przezimują to mam zaszczepki w piwnicy. Chociaż coraz bardziej skłaniam się do kupna sprawdzonych, wytrzymałych odmian. Lenistwo?
Teresko to mnie teraz zmartwiłaś. A możesz polecić jakieś "twardsze" kolorowe miskanty? Czy w naszym regionie skazani jesteśmy na zieleńce tylko i wyłącznie? Zakładam, że nie będę ich okrywać (no może w pierwszym roku) bo to jedno z najbardziej widocznych miejsc w ogrodzie (wjazd i okna z kuchni i salonu), a ja nie umiem zrobić estetycznego okrycia 

Co do iglaczków - mam Jeddeloh i mikrobiotę syberyjską w bardziej zacienionym miejscu (pod jakimś starym cyprysikiem) i faktycznie dobrze sobie radzą. Tu bym jednak chciała coś idącego w stożek/kolumnę i drugie - płożące. Chyba muszę dokładniej sprawdzić jakie są tam warunki świetlne, z tego co pamiętam jałowce pospolite kiedyś dawały sobie radę. Z przędziorkami już się niestety znamy... bo skusiłam się na Daisy White 

 Właśnie, muszę pamiętać o oprysku z oleju parafinowego!
Aniu witaj w moich skromnych progach 

 Widzę, że mamy wspólną ulubienicę - Westerland. Ona zasługuje na wszystkie zachwyty! Bez jakiejś wielkiej opieki kwitnie i rośnie. Jakby się dziewczyny z różanego kółka adoracji dowiedziały jak ją traktuję, to by chyba posądziły mnie o znęcanie się nad różami... Ale staram się, czytam i już wiem jakie błędy i zaniedbania muszę poprawić.
Iwonko - jak przeżyje w gruncie to chętnie się nią podzielę, zrobiłam kilka sadzonek. Jak nie to zostanie mi tylko jedna piwniczna i pewnie i tak pójdzie do gruntu. W jej przypadku przynajmniej znamy nazwę odmiany (choć w necie nie znalazłam nic oprócz jednego zdjęcia).
No to z tymi planami jedziemy na podobnym wózku 

 Tylko ja czekam, aż płot zrobi Tato, a on woli robić powoli ale dokładnie. Dodatkowo zawsze znajdzie się jakaś pilniejsza robota w domu czy w ogrodzie. I tak dobrze, że już dwa boki ogrodzenia są wymienione - wcześniej nie odważyłabym się pokazać mojego bałaganu opartego o pordzewiałe przęsła... 
Wena by się mocno przydała i mi 

 bo tak to sobie mogę planować - coś kolorowego, coś kwitnącego, coś iglastego a konkretów brak.
Będę podglądać postępy u Ciebie, ciekawi mnie jakie warunki masz w tamtym miejscu?
U nas dochodzi jeszcze konflikt interesów - ja chciałabym się osłonić szczelnie roślinami, a Mama woli przestrzeń i szerszą perspektywę. Chociaż jakbym miała jakiś super plan, z małowymagających roślin to może by się powoli przyzwyczaiła - przecież zanim one zasłonią płot na wysokość człowieka trochę czasu minie... Wszelkie sugestie mile widziane! Tak samo jak argumenty, że rabaty wzdłuż płotu nie powodują klaustrofobii 
