Wando - myślę, że nawet szkółce Szmita zdarzają się pomyłki - istnieje odmiana White The Fairy, jest np. w ofercie Rosarium.
Co do drugiej sprawy - spokojnie, mozga trzcinowa została wykopana 2 lata temu (zdjęcie jest z przed 2 lat, bo róża, którą chciałam pokazać wymarzła mi ostatniej zimy). Dość szybko zorientowałam się jak podstępnie wredna jest ta trawa, wygląda pięknie, ale to najbardziej ekspansywna roślina po mięcie
Kasiu - mam mieszane uczucia czy polecać Ci Mme Hardy, jest to absolutnie piękna róża o samych zaletach poza jednokrotnym kwitnięciem. Nie wiem czy jest sens sadzić różę, która kwitnie 2-3 tyg. a przez większość sezonu jest wielkim zielonym krzakiem, skoro jest tyle nowoczesnych odmian (czy nawet innych odmian historycznych), które prawie kwitną bez przerwy. Ja chciałam dla zasady mieć choć jedną klasyczną różę historyczną, ale więcej raz kwitnących róż w swoim ogrodzie nie chcę.
Asiu - w jednym mogę się zgodzić, kwiat Mme Hardy jest perfekcyjny i bosko pachnie (jakbym bardzo się czepiała to mógłby by być ciut większy). Ja mam maleńki ogródek, gdzie każdy cm kwadratowy jest na wagę złota, gdybym miała 5x większy ogród na 100% stałabym się fanką róż historycznych. Wystarczą mi oszałamiające czerwcowe widoki OB w Powsinie, gdzie kaskady kwiatów historycznych róż robią piorunujące wrażenie.
Ja też w pierwszym roku kopczykowałam Mme Hardy, zresztą mam zasadę, że pierwszy rok wszystkie nowoposadzone róże mają szczególne względy, potem muszą sobie radzić. Mme to klasyczna terminatorka, więc jak się rozrośnie możesz zaryzykować i nie zabezpieczać jej na zimę (pod warunkiem, że nie będziesz się potem przez całą zimę stresować). Tak jak kiedyś pisałam mam wrażenie, że historyczne są odporniejsze na choroby, ale za to bardziej lubiane przez robactwo.
Myślę, że w czerwcu będziesz zachwycona swoją Mme Hardy.
Gosiu - u mnie skoczki właśnie najbardziej upodobały sobie Mme, pomimo, że obok stykając się gałęziami rośnie Mary Rose i First Lady + okrywówki. Robactwo póki co jest tylko na Mme.
Pisałam tak negatywnie o Scarlet, bo u jeszcze dwóch osób, które ją mają szybko pojawiła się plamistość. Pozostaje mi tylko się cieszyć, że u Ciebie rośnie bezproblemowo, bo to też znaczy, że moja też rokuje, że będzie lepiej (może to kwestia pierwszego sezonu). Polecam się na przyszłość
W pełni podzielam Twoje zdanie o historycznych - dodam tylko, że Mme jest u mnie żelazna, rośnie 4 sezon i nigdy nie wykazywała jakichkolwiek objawów przemarznięcia i mniej intensywnego kwitnienia, zresztą jak ją kupowałam na stronie Rosarium miała podaną mrozoodporność - 40, teraz nie wiem czemu zmieniono ją na - 29.
Zuzia to inny temat - niestety moje dziecko to prawdziwa mała królewna, które dopiero gdy uzna, że dana czynność jest jej przydatna - nabywa ją. Tak było np. z chodzeniem i pewnie tak jest z mówieniem,bo nie czuje potrzeby. Próbowałam odgrywać totalną idiotkę - kończyło się rykiem i waleniem głową w podłogę, chyba już nie chcę stosować dalej tej metody

póki co szykuje się psychicznie na wizytę do logopedy (Zuzia nie łączy wyrazów, a już powinna dawno to robić + obciążenie dysleksją).
Wole wyjść na nadgorliwą mamuśkę, niż potem pluć sobie w brodę, że coś zaniedbałam.
Na kaszkę w nocy Zuzia się budzi, jeśli jej nie dostanie albo jest ryk albo kompletne rozbudzenie i chęć zabawy (np. o 3 w nocy)

, dostaje kaszkę i zasypia ponownie do 7-8 rano. Pobudka jest niezależnie od tego ile zje na kolację - zresztą temat jedzenia u Zuzi to temat rzeka, jedno jest pewne w żadnym razie nie grozi jej nadwaga. Zresztą pediatra mi wprost powiedziała, że skoro ja byłam niejadkiem to się czepiam dziecka, ona sobie poradzi.