
Beatko, kochana jesteś, że tak szybko zareagowałaś na moje rozterki. Liliowców na pewno nie będę likwidować. Zebrałam już ponad 100 odmian i co roku nie mogę się doczekać na ich kwitnienie. Gorzej z irysami. Będę je po prostu musiała gdzieś upchnąć. Zostaje mi jeszcze miejsca na zewnątrz, przed ogrodzeniem. Te róże tak człowiekiem potrafią zawładnąć, że po pewnym czasie człowiek koncentruje się tylko na nich. Teraz też czekam na kolejne zamówione różyczki, a wiosną znowu kolejne itd.
50 narcyzów, mówisz? Będzie rewelacyjnie, Beatko. Ja tylko trochę biedronkowych tulipanów posadziłam. W tamtym roku nakupowałam mnóstwo hiacyntów i prawie wszystkie wymarzły.

Tajeczko, pewnie zawsze miałyśmy ciągoty do ziemi, do przyrody, do kwiatów i przbywania na słońcu. Stąd ten dyskomfort pracy w biurze. Są osoby, które znoszą to dobrze, ale tu na FO jest ich chyba niewiele.
Zwróciłaś uwagę na klonik. Ja mam cztery kloniki. Zachęcił mnie do tego pierwszy z nich, a mianowicie Orange Dream. Mam go trzy lata i mimo że czytałam nieraz, że często wymarzają, ten mój przetrwał dwie zimy, podczas gdy zmarzły sąsiadujące z nim róże. I daltego wiosną skusiłam się jeszcze an trzy inne. One fakycznie troszkę miejsca zajmują, ale chyba u ciebie by się jeszcze z powodzeniem zmieściły, Teresko. Rosną bardzo wolno.